Forum Sprawy POLAKÓW Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Świat w/g Michalkiewicza
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sprawy POLAKÓW Strona Główna -> Media, prasa, TV, internet
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martin
Moderator



Dołączył: 24 Lip 2011
Posty: 3772
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: europa
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 6 06:46, 03 Maj 2013    Temat postu:

Przerażające jest to że w państwie ""prawa"" wmawia ludziom nie prawo za prawo, aferzyści , złodzieje, pijani włodarze z wyrokami skazującymi rządzą społecznościami i śmieją się w oczy że nie dla nich jest prawo i sprawiedliwość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 1 01:59, 10 Maj 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Nie warto się podlizywać


Stanisław Michalkiewicz


Z obfitości serca usta mówią. Jakże inaczej wytłumaczyć radosną deklarację izraelskiego prezydenta Szymona Peresa, zamieszczoną w gazecie „Maariv” z 10 października 2007 roku: „Widzę, że wykupujemy Manhattan i wykupujemy Węgry, i wykupujemy Rumunię, i wykupujemy Polskę. To, co widzę, pokazuje, że nie mamy z tym problemów”. Kto i za ile wyprzedaje tę Rumunię, Węgry i Polskę – bo przecież ktoś musi to robić, nieprawdaż – i coś z tego mieć – nieprawdaż? Kto i co z tego ma, bo w Polsce żadnych kokosów z tej wyprzedaży nie widać, przeciwnie – rząd Donalda Tuska na gwałt szuka pieniędzy, a to znaczy, że nasz nieszczęśliwy kraj wyprzedawany był za bezcen, w zamian za łapówki pod stołem. Co na to tajniacy z CBA? Tu mają zakazane węszyć?

Nie wszystkim musi się to podobać, chociaż oczywiście jest rozkaz, że powinno. Wprawdzie nie bardzo wiadomo, dlaczego powinno, ale rozkaz to rozkaz. Niektórzy się do tego rozkazu akomodują, ale niektórzy nie, co oczywiście wzbudza zgorszenie rozkazodawców. Z tajemniczych bowiem powodów rozkazodawcy uważają, że wszyscy powinni ich rozkazów słuchać. Ponieważ uznali, że sytuacja pod tym względem jest najgorsza właśnie na Węgrzech, to na początek maja zwołali sobie rendez-vous w Budapeszcie. Na obrady Światowego Kongresu Żydów przybyło do Budapesztu 500 delegatów, do których przewodniczący Ronald Lauder odezwał się m.in. w te słowa: „Obserwujemy narastanie antysemityzmu w wielu krajach Europy. Jednak na Węgrzech widzimy otwartą nienawiść do Żydów, również w mediach”. Warto zatrzymać się nad tym stwierdzeniem, bo być może pan Lauder ma rację, chociaż oczywiście jak zwykle się myli. Może mieć rację, zauważając, że w wielu krajach Europy coś rzeczywiście narasta, ale czy to aby na pewno antysemityzm? Bo równie dobrze można to narastające zjawisko nazwać budzeniem się godności narodowej, budzeniem się dbałości o narodowe interesy. Byłoby niegrzecznie przypuszczać, że nie rozumie tego akurat pan Ronald Lauder, stojący na czele organizacji ufundowanej na podstawie trybalistycznej, plemiennej, ponieważ w swoich szeregach zrzesza Żydów, nie patrząc na ich poglądy polityczne, społeczne czy gospodarcze. Nacjonalizm polega m.in. na kierowaniu się przede wszystkim interesem narodowym. Tymczasem to, co pan Lauder, a za nim cały Światowy Kongres Żydów nazywa antysemityzmem, jest po prostu spostrzeżeniem zagrożenia godności narodowej narodów europejskich i próbą obrony narodowych interesów, między innymi przed – jak to eufemistycznie określił izraelski prezydent Peres – „wykupywaniem”. Dlaczego Światowy Kongres Żydów krytykuje europejskie narody za to, że próbują robić to samo, co ich organizacja uważa za dobre dla Żydów? Czyżby oskarżenia o „antysemityzm” były cynicznym narzędziem walki konkurencyjnej? W takim właśnie duchu wypowiedział się János Lázár, szef urzędu węgierskiego premiera: „W odwecie za urazy w życiu politycznym i biznesowym zarzuca się nam antysemityzm”. Warto zwrócić uwagę na urazy „biznesowe”. Rzeczywiście, obok Szwecji, Węgry były jedynym krajem, który w ubiegłym roku zmniejszył swój deficyt. Skoro tak się rzeczy mają, to nie ma najmniejszego powodu, by się tymi oskarżeniami przejmować, tym bardziej że ulegają one galopującej inflacji. Przekonał się o tym premier Viktor Orbán, który najwyraźniej zapomniał o przestrodze „Nie bądź słodki, bo cię zliżą” i nie tylko przypisał samemu Panu Bogu wybór Budapesztu na rendez-vous Światowego Kongresu Żydów („Bóg przyprowadził państwa na Węgry!”), nie tylko zapewnił, że Węgrzy nie są antysemitami („nie jesteśmy antysemitami”), ale nawet dla „antysemityzmu” zapowiedział „zero tolerancji”. Nic mu to nie pomogło. ŚKŻ uznał, że węgierski premier „nie zmierzył się z prawdziwą naturą problemu”, a kropkę nad „i” postawił naturalny przyjaciel Aleksandra Kwaśniewskiego, rosyjski grandziarz Mojżesz Kantor, oskarżając Orbána, że „dużo obiecuje, mało robi”. Widać wyraźnie, że jak ktoś jest zatwierdzony na antysemitę, to nic mu nie pomoże, nawet obrzezanie. Czy w takiej sytuacji warto się podlizywać?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 3 03:51, 17 Maj 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Unik zrobił byk!


Stanisław Michalkiewicz

„W słynnej prowincji Guadalajara – zaczynał Wojciech Młynarski swą ’Balladę o torreadorze’ – istnieje według najlepszych wzorów, szalenie droga i bardzo stara szkoła dla przyszłych torreadorów”. Tam mistrz pouczał „chłopców o ciemnych oczach”, że „sukcesu sens przy walce byków polega na sztuce uników”. Niechże zatem byk „wścieka się, niech biega wkoło, niech myśli, że stawisz mu czoło i skocz w bok, nim dosięgnie cię, ooole, ole, ole!”. Aliści jeden młody torrero się zbuntował i rzekł: „Marzę jak wy o walce byków, lecz gardzę tą szkołą uników i walkę mą rozstrzygnę wprost: róg byczy lub mej szpady cios”. I kiedy przyszło do egzaminu, młody torrero „rzucił muletę, wydobył szpadę, a byk nadbiegał, byk był tuż-tuż (…) i patrzcie państwo: nic się nie stało i tłumom zamarł na ustach krzyk, bo audytorium nie przewidziało, że unik zrobi byk!”.

Właśnie okazało się, że przewodniczący Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder przeprosił węgierskiego premiera Wiktora Orbána za krytykę, jaka spotkała go ze strony uczestników Kongresu. Wyznaczyli oni sobie rendez-vous właśnie w Budapeszcie, żeby cały świat przekonał się, że za sprawą Orbána na Węgrzech podnosi głowę faszysmus – dzięki czemu nikt nie będzie się sprzeciwiał, gdy miłośnicy wolności i demokracji udzielą temu krajowi bratniej pomocy, przy okazji szlamując go w ramach tzw. odzyskiwania mienia żydowskiego w Europie Środkowej, które jeszcze w roku 2011 zaplanował sobie bezcenny Izrael do spółki z Agencją Żydowską. Jak się wydaje, wszystko zostało drobiazgowo zaaranżowane, łącznie z wyrazami niezadowolenia z niedostatecznie potulnej postawy Orbána. Tymczasem węgierski premier przeszedł samego siebie, nie tylko komplementując uczestników Kongresu, nie tylko deklarując nieprzejednanie wrogi stosunek do faszysmusa, ale w dodatku wszelkie te deklaracje zostały poczynione jeszcze przed rozpoczęciem Kongresu, w wywiadzie, jakiego udzielił izraelskiej gazecie „Yedioth Ahronoth”. Okazało się, że przewodniczący Lauder „zdobył wiedzę” o tym wszystkim dopiero później, po zakończeniu obrad Światowego Kongresu Żydów w Budapeszcie. Tak w każdym razie teraz „rozpowiada”. Znaczy, że podczas obrad trwał w nieświadomości, w rodzaju pomroczności jasnej, i w tym stanie miotał na Wiktora Orbána swoje zaklęcia i słowa krytyki, że nie daje wystarczającej rękojmi odcięcia się od „skrajnej prawicy”. Już mniejsza o to, dlaczego Światowy Kongres Żydów tak nie lubi „skrajnej prawicy”, skoro ta raczej nie zrobiła Żydom nic złego. Masakra Żydów europejskich w czasie II wojny światowej była wszak dziełem narodowych socjalistów, których do prawicy, zwłaszcza „skrajnej”, zaliczyć przecież niepodobna, chociaż owszem – zwalczali również komunistów. Najwyraźniej Żydzi, zwłaszcza zrzeszeni w Światowym Kongresie, muszą mieć do lewicy jakiś niepohamowany sentyment, a nawet prawdziwą zapamiętałość, skoro potrafią przejść do porządku nad jej ekscesami. Pewne światło na tę sprawę rzuca okoliczność, że chętnie uczestniczyli oni w masakrach urządzanych przez bolszewików, co na własnej skórze boleśnie odczuli nie tylko Węgrzy, ale i Polacy.

Ale mniejsza o to, bo chociaż oczywiście pan przewodniczący Lauder mógł podczas budapeszteńskich obrad trwać w pomroczności jasnej, to równie dobrze mogło być inaczej; mógł się dowiedzieć już po wszystkim, że jego zaklęcia i krytyka zostały na Węgrzech przyjęte źle, że Węgrzy ani nie zamierzają z tego powodu posypywać głów popiołem, ani nawet robić jakichś uników. I pomyśleć, że wszystko to Wojciech Młynarski w „Balladzie o torreadorze” przewidział jeszcze w 1968 rok
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 3 03:53, 24 Maj 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Jak cię widzą, tak cię piszą


Stanisław Michalkiewicz

W latach trzydziestych odwiedził Warszawę Włodzimierz Majakowski, zażywający w Sowietach sławy największego poety proletariackiego – oczywiście do czasu, tzn. dopóki się nie zastrzelił albo dopóki to jego nie zastrzelono – bo różnie się o tym mówiło. Chcąc zaszokować tubylczych, burżuazyjnych literatów lekceważeniem wszelkich konwenansów, podczas wydanego na jego cześć przyjęcia w Bristolu sięgnął ręką do salaterki z ogórkami i ostentacyjnie zakąsił. Ale trafiła kosa na kamień, bo siedzący naprzeciw niego Słonimski nabrał z salaterki pełną garść sałatki majonezowej i zaczął ją pożerać, głośno mlaskając i siorbiąc. Majakowski popatrzył na niego, uśmiechnął się i odłożył nadgryziony ogórek na talerzyk. A i mnie samemu przytrafiła się podobna przygoda. Zaproszony zostałem do kablowej telewizji „Porion” na program poświęcony wstydliwości. Okazało się, że bierze w nim udział również pewna dama, zażywająca reputacji szalenie wyzwolonej. Zasiedliśmy tedy w studio, obejrzeliśmy przygotowany felieton filmowy, po czym mieliśmy rozstrzygnąć kwestię, czy istnieją jakieś granice wstydliwości, czy nie. Dama z wielką pewnością siebie oświadczyła, że żadnych granic nie ma. W tej sytuacji zaproponowałem jej, żeby przed kamerami zdjęła majtki. Na co ona zgorszonym tonem: No wie pan!? A ja wtedy: Ach, „no wie pan!?”. Więc jednak granice są! I na tym program się skończył, bo skoro majtek jednak nie zdjęła, to nie było już nad czym dyskutować.

W ubiegłą sobotę przez Warszawę przeciągnął „Marsz Szmat” z udziałem porozbieranych do pasa panienek oraz mężczyzn, wśród których wielu sprawiało wrażenie handlarzy żywym towarem. Oficjalnym celem marszu było zademonstrowanie sprzeciwu wobec poglądu, że przyczyną gwałtów bywa prowokacyjne zachowanie się przyszłych ofiar – ale tak naprawdę chodziło o zaszokowanie warszawskiej publiczności widokiem kobiet wyzwolonych. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, więc należy pochwalić organizatorów marszu za dobranie trafnej, samokrytycznej nazwy – chociaż, powiedzmy sobie szczerze – uczestniczki nie odważyły się pójść na całość, bo wprawdzie się rozebrały, ale tylko do pasa – zresztą tylko niektóre. „Poczciwe to i niewinne” – z jednej strony desperacko chciałyby stanąć na wysokości swoich snobistycznych, prowincjonalnych wyobrażeń o „światowości”, ale z drugiej – bagaż kulturowy trochę im przeszkadza w pełnym wyzwoleniu. Zatem „szmaty”, a jakże – ale wyrosłe w tradycji chrześcijańskiej.

W dodatku nie mają racji, sądząc, że ubiór, podobnie jak tzw. mowa ciała nie mają znaczenia. Jeśli nic nie wiemy o przypadkowo spotkanym człowieku, wyrabiamy sobie zdanie o nim na podstawie jego wyglądu. Czasami pozory mylą – ale za słusznością takiego podejścia przemawia siła konwenansu. Jak cię widzą, tak cię piszą. Dlatego też, kiedy na paryskiej rue Saint-Denis widzę damę w stroju eksponującym zalety cielesne, to prawie na sto procent wiem, że to prostytutka, podobnie jak stojący nieopodal w cieniu bramy atletyczny Murzyn jest jej alfonsem. W Warszawie, którą Stanisław Cat-Mackiewicz nazywał „małym żydowskim miasteczkiem na niemieckim pograniczu”, nie zawsze można mieć taką pewność, bo tutejsze celebrytki tylko się tak stylizują, sądząc naiwnie, że to właśnie najprawdziwszy chic parisien. Dlaczego uczestniczki „Marszu Szmat” nie zdają sobie sprawy z tego, o czym doskonale wiedzą wszystkie przydrożne „tirówki”? Przyczyna tkwi prawdopodobnie w fałszywej wiedzy, którą faszerują je rozmaite cwane „siostry”, obłażące dziś uniwersytety i media na podobieństwo insektów. W rezultacienie dość, że „szmaty”, to w dodatku głupie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 5 05:26, 07 Cze 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Na straży bezcennej wolności


Stanisław Michalkiewicz


Ach, jaka szkoda, że w Turcji nie ma nikogo takiego, jak pan red. Adam Michnik, jak nieboszczyk „drogi Bronisław” czy Jacek Kuroń, jak były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa z jednej, a generał Czesław Kiszczak, a w ostateczności generał Wojciech Jaruzelski z drugiej strony! Czyż w przeciwnym razie trwałyby tam zamieszki, w których rządowi przeciwstawiają się bezbronni cywile, niczym w Syrii, a wcześniej w Egipcie, Libii i Tunezji? W żadnym wypadku! Zanim jeszcze doszłoby do zamieszek, w strukturach podziemnych przeprowadzona zostałaby staranna selekcja w celu wyeliminowania ekstremy, a wyłoniona w jej następstwie, godna zaufania „strona społeczna” zasiadłaby ze „stroną rządową” przy „okrągłym stole”, ustaliła, co i jak, a potem wszyscy żyliby długo i szczęśliwie. To znaczy oczywiście nie wszyscy; jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Długo i szczęśliwie żyliby wszyscy ci, którzy się przy Okrągłym Stole umówili albo przynajmniej zostali w tej umowie uwzględnieni. Wynika to z melancholijnego westchnienia „legendy ’Solidarności’” w osobie pana Józefa Piniora, że „Polacy nie potrafią cieszyć się z tego, co nam się udało”. Ja oczywiście wiem, że pan Józef chciał dobrze, ale co z tego, skoro gdy nie panuje się nad zaimkami („nam” się udało, a cieszyć się mają „Polacy”), nawet najszlachetniejsze intencje nabierają nieprzyjemnej wieloznaczności. Co tu ukrywać – sami jeszcze dobrze nie zdajemy sobie sprawy, jacy z nas szczęściarze, że po jednej stronie stanęli jeden przy drugim i pan red. Michnik, i nieboszczyk Jacek Kuroń, nie mówiąc już o „drogim Bronisławie”, co to patrzy na nas z nieba, i byłym prezydencie naszego nieszczęśliwego kraju Lechu Wałęsie, a po drugiej generał Czesław Kiszczak z generałem Jaruzelskim. Dopiero na tym tle możemy zrozumieć doniosłość certyfikatu niewinności, wystawionego byłemu prezydentowi naszego nieszczęśliwego kraju Lechowi Wałęsie przez pana Artura Balazsa. Właśnie przypomniał sobie, że przeglądając teczkę Lecha Wałęsy, kiedy „jeszcze była pełna”, nie znalazł w niej „niczego dyskwalifikującego”. Już mniejsza, dlaczego pan Balazs przypomniał to sobie akurat teraz, bo ważniejsze jest co innego. Jeśli nawet wtedy w teczce nie było niczego złego, to cóż dopiero dzisiaj, kiedy teczka nie jest już „pełna”? Dzisiaj już na pewno nie ma w niej nie tylko niczego „dyskwalifikującego”, a kto wie, czy w międzyczasie tajemnice bolesne nie przekształciły się w tajemnice chwalebne. Zatem już bez przeszkód można obchodzić Dzień Wolności i Praw Obywatelskich, ustanowiony akurat 4 czerwca, żeby prędzej zatarła się pamięć o Dniu Konfidenta. Jużci, obydwu tych rocznic świętować jednocześnie się nie da, więc na coś trzeba się zdecydować – bo w przeciwnym razie jaka alternatywa? Sodomia i gomoria, niczym w Turcji, gdzie bezbronni cywile konfrontują się z rządem, podobnie jak w Syrii, a wcześniej w Egipcie, Libii i Tunezji. W naszym nieszczęśliwym, to znaczy, pardon – oczywiście szczęśliwym kraju, żadni bezbronni cywile z rządem się nie konfrontują, ani im to w głowie, przeciwnie – to rząd szykuje się do konfrontacji z „faszystami” i ustami pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza zapowiada, że „idziemy po was!”. Czegóż chcieć więcej, zwłaszcza w Dniu Wolności i Praw Obywatelskich? Z audycji w I Programie PR wynikało, że 11 służb, jakie w naszym nieszczęśliwym, to znaczy, pardon – oczywiście w naszym szczęśliwym kraju, strzegą naszej wolności i praw obywatelskich, będzie musiało odtąd uzyskiwać zezwolenie na zakładanie monitoringu w łazienkach. Czy to nie jest dobra wiadomość? Kiedy uświadomimy sobie, ile musi kosztować zapewnienie tym wszystkim służbom i ich konfidentom stosownych źródeł utrzymania i zadowalających wynagrodzeń, dopiero możemy docenić smak wolności i praw obywatelskich. Wolność musi dużo kosztować, bo jakby nic nie kosztowała, to czyż byłaby cokolwiek warta?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 4 04:03, 14 Cze 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Busola

Stanisław Michalkiewicz

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wprawdzie uważam „Gazetę Wyborczą” za rodzaj piątej kolumny mającej na celu doprowadzenie mniej wartościowego narodu tubylczego do stanu bezbronności, zarówno poprzez lansowanie i forsowanie postaw i zachowań prowadzących do społeczno-moralnej destrukcji, jak i poprzez suflowanie rozwiązań blokujących możliwość stworzenia w naszym nieszczęśliwym kraju zalążka własnej siły – ale właśnie dlatego jej istnienie ma również swoje dobre strony. Ponieważ uważam tę gazetę, podobnie jak skupione wokół niej środowisko, za czynnik destrukcyjny względem polskich interesów narodowych i państwowych, to w sytuacji, gdy trudno wyrobić sobie pogląd na różne sprawy, patrzę, jakie stanowisko zajmuje michnikowszczyna – i już mniej więcej wiem, czego się trzymać. Skoro „Gazeta Wyborcza” przedstawia, a zwłaszcza – gdy forsuje jakieś stanowisko, to jest to dla mnie wskazówka, by zająć albo poprzeć stanowisko przeciwne. Oczywiście zawsze cum grano salis, to znaczy – z odrobiną rezerwy, bo nie w każdym przypadku ta metoda się sprawdza i na przykład, gdy „Gazeta Wyborcza” krzesło nazywa krzesłem, to nie ma co się z nią spierać – jednak generalnie warto się do tej metody uciekać, zwłaszcza w sytuacjach niejasnych.

A sytuacja, przede wszystkim polityczna, jest coraz bardziej niejasna, szczególnie w demokracji, która w coraz większym stopniu wykorzystywana jest jako rodzaj parawanu, za którym za sznurki pociągają różni szatani. Taką właśnie sytuację mamy w naszym nieszczęśliwym kraju, okupowanym przez bezpieczniackie watahy i eksploatowanym przez nie dzięki ustanowionemu w 1989 roku przez generała Kiszczaka i jego konfidentów ekonomicznemu modelowi państwa, który nazywam kapitalizmem kompradorskim. W odróżnieniu od zwyczajnego kapitalizmu w kapitalizmie kompradorskim o dostępie do rynku i możliwości działania na rynku decyduje przynależność do sitwy, której najtwardszym jądrem są tajne służby z komunistycznym rodowodem. W ten sposób, przy pomocy rozgałęzionej agentury, sitwa kontroluje kluczowe segmenty gospodarki i życia publicznego – ze szkodą dla Narodu i państwa. To właśnie jest układ Okrągłego Stołu i warto zwrócić uwagę, że chociaż na przestrzeni ostatnich 23 lat zmieniło się sporo rządów o przeciwstawnych orientacjach politycznych – to kapitalizm kompradorski ani drgnął. Czyż nie jest to poszlaka potwierdzająca podejrzenia, że cała ta demokracja to tylko teatr marionetek?

Te wątpliwości wzmagają się zwłaszcza w momentach poprzedzających przebudowę demokratycznych dekoracji – bo te z upływem czasu się zużywają, więc trzeba to i owo zmienić, żeby wszystko zostało po staremu. A właśnie jesteśmy w takim momencie, kiedy nasi okupanci stopniowo zwijają parasol ochronny nad Platformą Obywatelską i jednocześnie przygotowują polityczną alternatywę, której przekażą zewnętrzne znamiona władzy. Które zmiany mają charakter pozorowany, a które są autentyczne – oto pytanie dręczące licznych ludzi dobrej woli. W tej sytuacji wskazówek może dostarczyć „Gazeta Wyborcza”: jeśli ona coś gwałtownie zwalcza, nieomylny to znak, że to może być nie tylko autentyczne, ale i pożyteczne dla Polski, a jeśli coś zachwala i stręczy – to nieomylny znak, że to trucizna, albo w najlepszym razie – tylko makagigi. Warto z tego punktu widzenia spojrzeć na reakcję tej gazety na Kongres Ruchu Narodowego – a zyskamy lepsze rozeznanie, czego się trzymać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 4 04:13, 21 Cze 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Niemcy o ludzkiej twarzy


Stanisław Michalkiewicz

17 czerwca minęła 60. rocznica powstania w Berlinie – oczywiście Berlinie Wschodnim, do którego pretekstem stało się podwyższenie norm pracy. Zostało ono stłumione przez stacjonujące w NRD wojska sowieckie i NRD-owską bezpiekę, przy czym, według relacji, sowieciarze w porównaniu z bezpieką NRD-owską zachowywali się powściągliwie – oczywiście jak na garbatego.

Akurat tego dnia państwowa Telewizja Polska nadała pierwszy odcinek niemieckiego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, traktującego o pokoleniu II wojny światowej. Pomysł emisji tego obrazu w polskiej telewizji wzbudził protesty między innymi z tego powodu, że zawiera on sugestie na temat polskiego antysemityzmu, który miał panować również w Armii Krajowej. Ale zgodnie z zasadą, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, może to i dobrze, że ten serial mogli obejrzeć również polscy widzowie. Niech zobaczą, jak są operowani.

W jednym ze swoich pierwszych przemówień po objęciu urzędu kanclerskiego Gerhard Schroeder powiedział, że okres niemieckiej pokuty dobiegł końca. Wprawdzie dotyczyło to przede wszystkim odszkodowań, jakie RFN wypłacała Izraelowi i żydowskim organizacjom „przemysłu holokaustu” w gotówce, okrętach podwodnych i innym sprzęcie wojskowym – ale również polityki historycznej. Niemiecka polityka historyczna zmierza do stopniowego zdejmowania z Niemiec i Niemców odpowiedzialności za II wojnę światową. W tej sytuacji do niemieckiej polityki historycznej musiała dostroić się polityka historyczna żydowska, która skoncentrowała się na stopniowym przerzucaniu tej odpowiedzialności na winowajcę zastępczego, na którego została wyznaczona Polska. Ważnym instrumentem tej polityki historycznej będzie, a właściwie staje się Muzeum Historii Żydów Polskich, którego zadaniem będzie przedstawienie mniej wartościowemu narodowi tubylczemu „prawdziwej” wersji narodowej historii. Ta „prawdziwa” wersja musi być kompatybilna z wymaganiami aktualnej niemieckiej polityki historycznej, której wizytówką jest m.in. serial „Nasze matki, nasi ojcowie”.

Jak wiadomo, pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda – a już specjalnie dotyczy to II wojny światowej, która miała, a właściwie ma nadal – bo wojny trwają znacznie dłużej niż działania wojenne – silnie zaznaczone aspekty ideologiczne. Z tego względu, o ile w ramach powojennej „denazyfikacji” starano się nadawać wizerunkowi Niemców wszelkie możliwe cechy demoniczne, o tyle współczesna niemiecka polityka historyczna skierowana jest na tworzenie wizerunku „ludzkiej twarzy” niemieckiego pokolenia II wojny światowej. Serial „Nasze matki, nasi ojcowie” jest na tej drodze ważnym, jeśli nie milowym krokiem. I nie ma co się na to oburzać, skoro nie oburzamy się, przeciwnie – milcząco, a niekiedy nawet skwapliwie przyjmujemy produkcje pracowicie budujące wizerunek „ludzkiej twarzy” komunizmu. Wprawdzie komunizm nie został zmuszony do bezwarunkowej kapitulacji, tylko swoją metamorfozę wynegocjował, ale z punktu widzenia oceny moralnej nie ma to przecież najmniejszego znaczenia. Skoro wolno rehabilitować Józefa Stalina, to tylko patrzeć, kiedy i Adolf Hitler doczeka się swoich obrońców – bo czyż nie był on socjalistą, wprawdzie narodowym, niemniej jednak?

„Gdy Czech żelazem pracuje i stalą, to u nas kwitną złotych śnień ogrójce. Płodzą się poezjanci i przemysłobójce, Judejczykowie falą na nas walą”. Już mniejsza o „Czecha”, bo widać, że Umiłowani Przywódcy i u nich, i u nas starają się ze swoich krajów wydoić, co się tylko da – ale „Judejczyków” widać przecież gołym okiem. I podczas gdy w ramach cierpliwego i metodycznego realizowania tamtejszej polityki historycznej w Niemczech powstają seriale w rodzaju „Nasze matki, nasi ojcowie”, to u nas „Pokłosie” pana Pasikowskiego, wychodzące naprzeciw obydwu skoordynowanym politykom historycznym: niemieckiej i żydowskiej. Ale bo też państwa dzielą się na poważne i pozostałe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 8 08:08, 28 Cze 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Wiara czy bomba?


Stanisław Michalkiewicz


W związku z protestem młodzieży narodowej przeciwko obecności na Uniwersytecie Wrocławskim pana prof. Zygmunta Baumana, który w okresie dobrego, stalinowskiego fartu był i komunistą, i politrukiem u kabewiaków, a nawet konfidentem Informacji Wojskowej, która przyprawiła o śmierć mnóstwo polskich patriotów – zanim poświęcił się bez reszty „pracy naukowej”, to znaczy – duraczeniu przedstawicieli mniej wartościowych narodów tubylczych, a to „marksizmem”, a to „postmodernizmem”, w zależności od tego, w co akurat bardziej opłacało się wierzyć – więc w związku z tą awanturą przedstawiony został przez pana red. Wiesława Dębskiego interesujący pogląd na temat usprawiedliwienia. Według tego poglądu usprawiedliwienie następuje poprzez wiarę. Ponieważ pan prof. Zygmunt Bauman „wierzył, że komunizm jest dobry dla Polski”, to wszystkie zbrodnie i łajdactwa, w jakich podówczas czynnie i mimowolnie uczestniczył, nie obciążają go moralnie. Ba – należałoby go „cenić”, że postępował zgodnie z przekonaniami. Wyglądałoby zatem na to, że wiara nie tylko usprawiedliwia, ale i uszlachetnia.

Lecz jeśli nawet, to z pewnością nie każda. Jest niemal stuprocentowo pewne, że taki na przykład Rudolf Hess, w swoim czasie zastępca wybitnego przywódcy socjalistycznego Adolfa Hitlera, wierzył w narodowy socjalizm co najmniej tak mocno jak pan prof. Bauman w komunizm, a nawet bardziej, bo – o ile mi wiadomo – nie wyrzekł się tej wiary nawet w berlińskim więzieniu w Spandau, gdzie odbywał karę dożywotniego więzienia, przerwaną uduszeniem go kablem elektrycznym przez angielskich agentów. Ale gdyby Rudolf Hess został zaproszony do wygłoszenia wykładu czy to na Uniwersytecie Wrocławskim, czy jakimś innym, to prawdopodobnie nie uzyskałby pozwolenia, a już na pewno nie uzyskałby od naszego demokratycznego państwa prawnego policyjnej ochrony – podczas gdy pan prof. Bauman ją uzyskał. Oczywiście na tym etapie – bo jeśli etap się zmieni, a może się zmienić w kierunku wskazywanym przez serial „Nasze matki, nasi ojcowie”, to możliwa będzie sytuacja odwrotna – że Rudolf Hess wygłosi wykład, natomiast pan prof. Bauman – nie – a jestem pewien, że pan red. Dębski świetnie potrafiłby to też uzasadnić. Ciekawe, czy na Uniwersytecie Wrocławskim mógłby wygłosić wykład taki, dajmy na to, Stefan Bandera, który z całą pewnością też wierzył, „że to, co robił, jest dobre” dla Ukrainy. Trudno się z tym spierać, bo przecież w następstwie „czystek etnicznych o znamionach ludobójstwa” prawo Ukrainy do Wołynia nie jest dzisiaj podważane. Może by jakoś to załatwiono, bo w końcu nawet Sejm nie wie, czy było w tym coś demonicznego, czy tylko zwyczajne „błędy i wypaczenia”, ale Rudolfu Hessu chyba by nie pozwolono. Na obecnym etapie wiadomo: jest jak jest, ale skąd taka różnica?

Przecież nie stąd, że komunizm był mniej zbrodniczy od narodowego socjalizmu. Można powiedzieć, że nawet bardziej, przynajmniej jeśli chodzi o samą liczbę ofiar, bez uwzględniania ich ciężaru gatunkowego. Ale narodowy socjalizm został zmuszony do bezwarunkowej kapitulacji, podczas gdy komunizm swój pozorowany upadek wynegocjował. Nie dlatego, że moralnie stał wyżej, tylko dlatego, że zdążył uzbroić się w bomby atomowe i wodorowe i o bezwarunkowej kapitulacji nie mogło być mowy. Wygląda zatem na to, że nie wiara usprawiedliwia, tylko bomba atomowa. A powiadają, że między filozofią a techniką nie ma żadnych związków. Jakże „nie ma”, kiedy są!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 2 02:44, 05 Lip 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
W służbie bezpieczeństwa i pojednania


Stanisław Michalkiewicz

Pan Kazimierz Marcinkiewicz znany był dotychczas ze świetnej znajomości języka angielskiego, w każdym razie na poziomie „yes, yes, yes!”, głośnego romansu, no a ostatnio – z tęgiej głowy, z której nieprzerwanym strumieniem wypływają myśli państwowe, aż podobno na posiedzeniach utworzonego niedawno Instytutu nie nadążają z ich wycieraniem. Zdążyliśmy się do tego wszystkiego powoli przyzwyczaić, aż tu nagle gruchnęła wieść o odznaczeniu go francuską Legią Honorową, co prawda czwartej klasy, niemniej jednak. W ten sposób dołączył do ekskluzywnego klubu Legii Cudzo… to znaczy, pardon – oczywiście Legii Honorowej z udziałem Adama Michnika, Aleksandra Kwaśniewskiego, Bogdana Borusewicza, no i Władysława Bartoszewskiego. Francuski ambasador, wręczając panu Marcinkiewiczowi odznaczenie, sugerował, że to za zasługi na odcinku przyjaźni polsko-francuskiej. Ile ta przyjaźń będzie nasz nieszczęśliwy kraj kosztowała, kiedyś może zostanie nam objawione, ale nie jest też wykluczone, że wszystko to odbywa się również w całkiem innych kategoriach.

Jak pamiętamy, 20 maja br. prezydent Putin rozkazał rosyjskiej FSB nawiązać współpracę ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego w Polsce. Jestem pewien, że SKW też nawiązała stosowną współpracę – bo współpraca siłą rzeczy musi mieć charakter obustronny. No, a co może być celem takiej współpracy? A cóż by innego, jeśli nie „pojednanie”, które nieubłaganie wynika nie tylko z ustaleń szczytu NATO – Rosja z listopada 2010 roku, ale i z porozumienia podpisanego z patriarchą Moskwy i Wszechrusi Cyrylem. To z kolei wymaga odpowiedniego ukształtowania tubylczej sceny politycznej, w czym SKW, a zwłaszcza FSB mogą być niesłychanie pomocne. Tymczasem nie jest tajemnicą, że w naszym nieszczęśliwym kraju głowę podnosi „faszyzm”, któremu głowę tę władza ludowa oczywiście obetnie, by na jej miejsce wstawić własną, zawczasu przygotowaną, w postaci wspomnianego Instytutu Myśli Państwowej, którego uczestników trzeba jednak przedtem odpowiednio ponadymać. Dlatego też pan mecenas Giertych prawie nie wychodzi z telewizyjnych przesłuchań u „Stokrotki”, która w ten sposób kreuje go na najtęższego, no i oczywiście – niezależnego konsyliarza, no a pan Kazimierz dostał Legię Honorową.

No dobrze – ale co ma słodka Francja do polsko-rosyjskiego pojednania? W wywiadzie rzece „Sekrety szpiegów i książąt” były szef francuskiej razwiedki Aleksander de Marenches wspomina, że w odróżnieniu od Francji, która dostała tylko 10 ton dokumentacji po gestapo, Sowieci przejęli większość – co zaraz dało o sobie znać również w słodkiej Francji, gdzie jak tylko Sowieciarze chcieli coś tam załatwić, zaraz odzywały się pudła rezonansowe. Śpiewały z rozmaitych środowisk i miejsc, ale wszystkie z tego samego klucza. Od tamtej pory upłynęło sporo lat, podczas których większość starych pudeł rezonansowych wprawdzie powymierała, ale przecież nie bezpotomnie. A poza tym przypadek Edwarda Snowdena pokazuje, że podejrzenia wskazujące na istnienie międzynarodówki tajniaków, którzy za plecami Umiłowanych Przywódców kręcą własne lody i w różnych sprawach robią sobie na rękę, wcale nie muszą być pozbawione podstaw – zwłaszcza gdy chodzi o świętą sprawę pojednania między narodami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 4 04:32, 19 Lip 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Faszyzacja humanitarna


Stanisław Michalkiewicz

Nieszczęścia chodzą parami, więc nic dziwnego, że i w naszym nieszczęśliwym kraju w końcu doszło do tego, do czego dojść musiało. Jak wiadomo, pierwszym nieszczęściem, jakie odziedziczyliśmy po pierwszej komunie, jest okupacja naszego nieszczęśliwego kraju przez tajne służby wojskowe, czyli soldateskę, która ręcznie steruje państwem i życiem publicznym przy pomocy agentury zwerbowanej nie tylko za komuny, ale również – a może nawet przede wszystkim – już w tak zwanej wolnej Polsce. Nasi okupanci wynagradzają swoich konfidentów różnymi możliwościami dojenia Rzeczypospolitej, między innymi również w postaci mandatów poselskich i senatorskich. Podejrzewam, że wśród Umiłowanych Przywódców przynajmniej połowa to konfidenci – dobrze jeśli tylko którejś z siedmiu tajnych służb tubylczych, a nie, dajmy na to, rosyjskiego GRU, niemieckiego BND, amerykańskiej CIA czy izraelskiego Mosadu – chociaż oczywiście pewności żadnej mieć nie można, bo służby tubylcze też Bóg wie, komu właściwie służą. Ale to dopiero połowa nieszczęścia, bo druga połowa polega na tym, że Umiłowani Przywódcy bardzo szybko zapadają na zawodową chorobę sodowego wodogłowia, która skłania ich do regulowania wszystkich dziedzin życia – aż do dyktowania, kiedy obywatele mogą chodzić za potrzebą. I właśnie ostatnio Umiłowani Przywódcy, w tym również ci, którzy nigdy nie splamili się pracą zarobkową, wpadli na pomysł, by dyktować rzeźnikom, w jaki sposób powinni szlachtować zwierzęta rzeźne. Jestem pewien, że humanitarna wrażliwość to tylko pretekst, bo tak naprawdę pragnienie ustawowego regulowania takich spraw wynika z przekonania, że państwu wszystko wolno. Warto przypomnieć, że takie przekonanie stanowi istotę faszyzmu – co w krótkich żołnierskich słowach wyraził był Benito Mussolini: „wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu!”. Dlatego pan minister Sienkiewicz, zamiast wydawać kabotyńskie okrzyki pod adresem młodych mieszkańców Białegostoku, że to niby „idziemy po was!”, powinien pod zarzutem faszyzowania życia państwowego aresztować posłów głosujących za odrzuceniem rządowego projektu ustawy dopuszczającej możliwość uboju rytualnego – oczywiście po uprzednim pozbawieniu ich immunitetu. Zaiste, po stokroć rację miał Stefan Kisielewski, mówiąc, że „socjalizm bohatersko walczy z problemami nieznanymi w innym ustroju”.

Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Na decyzję Sejmu ostro zareagowały władze bezcennego Izraela, nieubłaganym palcem wytykając Umiłowanym Przywódcom antysemityzm. Ku swojemu zdumieniu nawet najbardziej postępowa pani wicemarszalica Wanda Nowicka dowiedziała się, że jest antysemitką – oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody”. I to właśnie jest bardzo dobre, bo dzięki temu nawet najmniej spostrzegawczy obywatel może się przekonać o bezsensie tych oskarżeń, które w dodatku podlegają inflacji galopującej. Mam tedy nadzieję, iż ten incydent doprowadzi do uodpornienia naszego społeczeństwa na zarzuty antysemityzmu. Z jednej strony nabycie takiej odporności jest oczywiście bardzo dobre, chociaż z drugiej strony odporność ta z pewnością zostanie wykorzystana przez wykonawców polityki historycznej niemieckiej i żydowskiej do przekonywania europejskiej opinii publicznej, że Polaków nie można zostawić samopas, bo znowu zrobią coś okropnego – a w tej sytuacji jedynym wyjściem jest roztoczenie nad nimi politycznej kurateli starszych i mądrzejszych. Nie jest wykluczone, że takie właśnie zadanie otrzymała od strategicznych partnerów okupująca nasz nieszczęśliwy kraj soldateska, która w tym celu wykorzystała faszystowskie inklinacje swoich konfidentów w Sejmie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 2 02:37, 26 Lip 2013    Temat postu:

Nadzieje złudne i ostatnie

Stanisław Michalkiewicz

Jak można było przewidzieć, serial z przewielebnym księdzem Wojciechem Lemańskim w roli głównej rozwija się niezwykle dynamicznie nie tylko dzięki niezależnym mediom głównego nurtu, gdzie przewielebny ksiądz przekazuje komunikaty o aktualnych zmianach w swoim stanie psychicznym, ale również dzięki agenturze, która niezależnie od inicjatyw samego księdza działa własnymi metodami. Metody te można podzielić na dwie grupy: demokratyczne i nepotystyczne. Do metod demokratycznych należy zaliczyć akcję zbierania podpisów, najwyraźniej podyktowaną przekonaniem, że im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja. Na demokratach Liczba może, a nawet powinna robić wrażenie, bo rasowi demokraci z góry przyznają rację większości. Ale w przypadku przewielebnego księdza Lemańskiego ta większość jest problematyczna, bo jeśli nawet prawdą jest, iż pod petycją w jego obronie podpisało się 8 czy nawet 10 tys. osób, to znaczy, że większość w postaci 37 990 000 obywateli się nie podpisała. Dlatego obrońcy polskiego Kościoła przed jego biskupami rozważają użycie również metod nepotystycznych. Najwyraźniej zakładając, że Jego Świątobliwość Franciszek niczego nie potrafi odmówić swemu przyjacielowi, argentyńskiemu rabinowi Skórce, zamierzają do serialu z przewielebnym ks. Lemańskim w roli głównej zaangażować rabina Skórkę w roli drugoplanowej. Ale i to założenie wcale nie musi być prawdziwe. Jego Świątobliwość Franciszek wprawdzie przyjaźni się z rabinem Skórką, ale to wcale nie znaczy, że mu się podlizuje, jak na przykład podlizywał się swoim możnym przyjaciołom pan prezydent Kwaśniewski. Wreszcie nie jest pewne, czy sam rabin Skórka pozwoli zaangażować się przez tubylczych macherów do serialu – w dodatku w roli drugoplanowej. Ten pomysł dostarcza informacji raczej o jego bezpieczniackich autorach, potwierdzając podejrzenia, że intelektualna finezja nie jest ich najmocniejszą stroną.

Nie tylko zresztą w tej sprawie. Oto z kół rządowych dobiegają informacje, że wykonując kolejny pomysł Parlamentu Europejskiego i Rady Europy, władze będą wliczały prostytucję, przemyt, handel narkotykami i podobne zajęcia do produktu krajowego brutto, by w ten sposób poprawić wskaźniki ekonomiczne i stworzyć wrażenie pokonania kryzysu gospodarczego. Produkt krajowy brutto obejmuje wszystkie dobra i usługi wyprodukowane i sprzedane w kraju w ciągu roku. Warto tedy przypomnieć, że na podobny pomysł wpadli władcy PRL jeszcze za głębokiej komuny. Podobny – bo wtedy nie tyle chodziło o poprawę wskaźnika PKB, ile o pozyskanie dodatkowych dochodów do fiskusa. Opodatkowano więc prostytutki, ale nie za usługę zasadniczą, co raczej uboczną w postaci informacji turystycznych. Najwyraźniej ówczesna władza jeszcze trochę się krępowała czerpaniem dochodów z nierządu i próbowała utrzymać jakieś pozory. Władze Unii Europejskiej, podobnie jak naszego nieszczęśliwego kraju, już nie dbają o żadne pozory i w kreatywnej księgowości sięgają po najgłębsze rezerwy, co pokazuje, że – po pierwsze – sytuacja jest poważna, a po drugie – że Unia Europejska coraz bardziej przypomina państwo socjalistyczne – taką zmodernizowaną odmianę Związku Radzieckiego. Okazuje się, że ostatnią nadzieją Unii Europejskiej pozostają prostytucja, przemyt i handel narkotykami – a więc dziedziny tradycyjnie zdominowane przez bezpieczniaków i ich konfidentów. Skoro tak, to wszystkie rządy będą te dziedziny gospodarki popierać i rozwijać w pierwszej kolejności. Kto by pomyślał!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sindbad
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 5522
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Nie mieszka w Polsce

PostWysłany: Sob 13 13:22, 27 Lip 2013    Temat postu:

mafia wpiera mafijne projekty..mam nadzieję iż do tego nie dojdzie/
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martin
Moderator



Dołączył: 24 Lip 2011
Posty: 3772
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: europa
Płeć: Pan

PostWysłany: Sob 16 16:48, 27 Lip 2013    Temat postu:

Musiał przejsc nie zle pranie mózgu ks.Lemański , miejmy nadzieje ze nie dopadnie go sobotnio-niedzielny samobójca.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Sob 17 17:55, 27 Lip 2013    Temat postu:

martin napisał:
Musiał przejsc nie zle pranie mózgu ks.Lemański , miejmy nadzieje ze nie dopadnie go sobotnio-niedzielny samobójca.


Raczej nie dopadnie go, "niewidzialny samobójca", wszak informacje jakie posiada, nie zagrażają mafii, rządzącej Polską!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31375
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 1 01:27, 09 Sie 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Z nowego odcinka frontu


Stanisław Michalkiewicz


No co tu ukrywać, z przewielebnym księdzem Wojciechem Lemańskim nie wyszło. Zapowiadało się świetnie i na pokazuchę w Jasienicy służby wysłały swoich najlepszych funkcjonariuszy, co to potrafią i wznosić okrzyki, i pchać samochody. Ale cały scenariusz wziął w łeb wskutek uporczywego milczenia JE ks. abp. Henryka Hosera, który nie wdał się w żadne połajanki z przewielebnym księdzem Lemańskim ani funkcjonariuszami zadaniowanymi w jego obronie i w ogóle – w obronie polskiego Kościoła przed jego biskupami. Jużci wiadomo, że najlepszym kandydatem na prymasa Polski byłby pan redaktor Michnik. Wprawdzie nie ma ani święceń, ani sakry – ale właśnie to byłoby najlepszym dowodem, że tubylczy Kościół nieubłaganie wkracza na nieodwracalną drogę „otwartości”, która ma go doprowadzić do „Żywej Cerkwi”. W rezultacie przewielebny ks. Lemański nie wie już, co ma robić. Ale to jeszcze nic, bo – jak to mówią – czort z nim, jednak na domiar złego nie wiedzą, co robić, ani funkcjonariusze, ani nawet oficerowie prowadzący. W takiej sytuacji w Wojskowych Służbach Informacyjnych, to znaczy – pardon – nie w żadnych Wojskowych Służbach Informacyjnych, bo tych, jak wiadomo, „nie ma”, tylko w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, któremu prezydent Putin przykazał surowie, to znaczy – pardon – prezydent Putin oczywiście przykazał surowie rosyjskiej FSB nawiązanie ścisłej współpracy ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, więc jak tam zwał tych czekistów, tak zwał – musiała zapaść decyzja, by przewielebnego ks. Lemańskiego na razie odstawić w odstawkę, zaś na plan pierwszy wysunąć „ministrantów”. Właśnie po 30 czy 40 latach przypomnieli sobie, jak to byli molestowani przez księży, z którego to powodu cierpią na bezsenność, impotencję i wiele innych przypadłości – i z tego powodu chcieliby zarobić parę złotych dzięki specjalnemu stowarzyszeniu, które w ich imieniu będzie prawować się z Kościołem katolickim. Któryż niezawisły sąd ośmieliłby się odmówić rejestracji takiej organizacji? A ta natychmiast udzieli swego pełnomocnictwa panu mecenasu Giertychu Romanu, żeby ten dla nich oskubał znienawidzony Kościół katolicki. Pan mecenas już przeszedł na jasną stronę Mocy – ale wiadomo, że najściślej wiąże współudział w czynie. Jak zauważył Stanisław Lem – nawet konklawe można doprowadzić do ludożerstwa, byle postępować cierpliwie i metodycznie. Toteż i pan mecenas, oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody”, jest podprowadzany do palenia za sobą kolejnych mostów w nadziei, że w końcu przejdzie o jeden most za daleko. Zresztą czort z nim – bo przecież nie o niego tu chodzi, tylko o „Żywą Cerkiew”, która dzisiaj nazywa się oczywiście „Kościołem otwartym” – ale jak zwał, tak zwał – i za Stalina, i teraz chodzi przecież o to samo – by struktury Kościoła katolickiego zostały niepostrzeżenie przejęte przez konfidentów bezpieki, którym prezydent Putin przykazał surowie… Nie chcą oni żadnego rozłamu, żadnej schizmy, bo ta by ich zdekonspirowała, tylko przy zachowaniu pozorów „jedności” próbują jak nie tak, to tak przejąć inicjatywę. Dlatego żydowska gazeta dla Polaków tak się zaangażowała w promocję przewielebnego ks. Lemańskiego – no, a teraz angażuje się po stronie „ministrantów”. Nie tylko zresztą ona, bo akces zgłosił również pan prof. Wiktor Osiatyński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, co to za subwencje od „filantropa”, dzięki którym może sobie po staremu i wypić, i zakąsić, musi się uwijać przy zadaniach zleconych. A ponieważ dzisiaj jest rozkaz, by forsować „Żywą Cer…”, to znaczy, pardon, oczywiście „Kościół otwarty”, to i „ministranci” przypomnieli sobie „molestowanie” sprzed 30 czy może nawet 40 lat, od którego cierpią na bezsenność i impotencję, a funkcjonariusze niezależnych mediów mają nowy odcinek frontu ideologicznego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sprawy POLAKÓW Strona Główna -> Media, prasa, TV, internet Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 13, 14, 15  Następny
Strona 6 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin