Forum Sprawy POLAKÓW Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Świat w/g Michalkiewicza
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sprawy POLAKÓW Strona Główna -> Media, prasa, TV, internet
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 2 02:04, 16 Sie 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Interwencja chirurgiczna


Stanisław Michalkiewicz



Zastój w sprawie przewielebnego ks. Wojciecha Lemańskiego został przerwany w następstwie decyzji JE ks. abp. Henryka Hosera podtrzymującej odwołanie ks. Lemańskiego z funkcji proboszcza. Od razu zawrzało w internecie, gdzie funkcjonariusze zadaniowani – kto wie, czy nie przez SKW, która na podstawie rozporządzenia prezydenta Putina od 20 maja współpracuje z FSB – zresztą inni szatani też mogą być tu czynni – na przykład funkcjonariusz ukrywający się pod adresem „scooby@quicklick.net” rozsyłający po sieci petycje, a to do nuncjusza, a to bezpośrednio do Watykanu; przewielebny ks. Lemański pewnie nie ma pojęcia, ilu i jakich ma partyzantów i obrońców! – więc funkcjonariusze rzuceni na odcinek frontu obrony polskiego Kościoła przed jego biskupami uwijają się jak w ukropie. W tej sytuacji byłoby dziwne, gdyby nie odezwała się „Gazeta Wyborcza”, realizująca, jak wiadomo, leninowskie przykazania o organizatorskiej funkcji prasy. Toteż się odezwała, piórem Głównego Teologa Rzesz… to znaczy – pardon – żadnej tam „Rzeszy”, tylko oczywiście Głównego Teologa Rzeczypospolitej, czyli pana redaktora Jana Turnaua. Nie szczędzi on gorzkich słów JE ks. abp. Henrykowi Hoserowi, zwracając jego uwagę na okoliczność, iż przewielebny ks. Wojciech Lemański powinien być traktowany jako kapłan specjalnej troski, z powodu jego „troski o dialog ze starszymi braćmi w wierze”.

Jak powiadają Rosjanie, „łarczik prosto atkrywajetsia” i dzięki szczerości pana red. Turnaua wiemy wreszcie, o co w tej sprawie chodzi naprawdę. I można by na tym zakończyć, gdyby nie użyte przez pana red. Turnaua sformułowanie „starsi bracia w wierze”. Chodzi oczywiście o Żydów, a właściwie – o żydów, którzy mają być „starszymi braćmi” chrześcijan i to w dodatku – „w wierze”. Jak głosi „Oda do radości”: „wszyscy ludzie będą braćmi”, co jest niepokojące o tyle, że jak „wszyscy”, to wszyscy – a więc na przykład łajdacy też. Perspektywa, a nawet konieczność amikoszonerii, nie mówiąc już o „braterstwie” z łajdakami, nie musi wcale nikogo nastrajać entuzjastycznie, zwłaszcza w sytuacji, gdy potencjalni kandydaci do braterstwa stręczą się z nim dosyć natrętnie, żeby nie powiedzieć – nachalnie. Wymowni Francuzi mają na taką sytuację trafne porzekadło, że „lepiej tęsknić, niż nie tęsknić wcale” – co oznacza, że czasami lepiej kochać się z daleka niż w nadmiernej bliskości, spotykanej np. w kołchozie lub kibucu. Ale mniejsza już o to braterstwo, przed którym przestrzega również Janusz Szpotański, wskazując, że „by człowiek był człowieka bratem, trzeba go wpierw przećwiczyć batem” – bo znacznie ciekawszy jest dodatek: „w wierze”. Żaden ze mnie teolog, ale skoro Ewangelia odnotowuje, że pewne sprawy sam Pan Bóg zakrył „przed mądrymi i roztropnymi”, a objawił je „maluczkim”, to i ja ośmielę się zauważyć, że chrześcijanie (christianos) to – inaczej mówiąc – chrystusowcy. Zatem nie do pomyślenia jest, by chrystusowcy mogli w ramach „dialogu” pić sobie nawzajem z dzióbków z reprezentantami religii, która do Jezusa Chrystusa ma stosunek, delikatnie mówiąc, niechętny. I dopóki tak jest, o żadnym „braterstwie w wierze” nie może być mowy – chyba że chodzi o tak zwane judeochrześcijaństwo, w ramach którego najweselszy w „GW” dział religijny stręczy chrześcijanom teorie, jakoby zmartwychwstanie Chrystusa nie było „faktem historycznym”, tylko rodzajem halucynacji, jakim ulegli apostołowie. Bardzo możliwe, że JE ks. abp Henryk Hoser bystrym wzrokiem naturalisty dostrzegł niebezpieczeństwo i interweniował chirurgicznie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 4 04:29, 23 Sie 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Taka, panie, kombinacja


Stanisław Michalkiewicz


„Jak nie trza, to się wszędzie szwenda, a tera znikła po komendach” – skarżył się Towarzysz Szmaciak na bezczynność Milicji Obywatelskiej podczas podpalenia komitetu partii. Taka bezczynność niekiedy wynika ze zwykłego lenistwa, ale jeszcze częściej – z wyrachowanej kalkulacji. Na przykład w sierpniu 2010 roku policja udawała, że nie widzi ostentacyjnie prowokacyjnego zachowania przeciwników krzyża, których na Krakowskie Przedmieście miał „skrzyknąć” kuchcik Dominik Taras. Już na pierwszy rzut oka można było w przeciwnikach krzyża rozpoznać policyjnych konfidentów. Za komuny ubowniczkowie, a za nimi również konfidenci, nosili tzw. pederastki, a teraz – złote łańcuchy z tombaku na byczych karczychach. Policjanci nie reagowali, kiedy osiłki wulgarnie zaczepiały starsze kobiety – co oznaczało, że mają taki rozkaz. Podobne sytuacje opisuje Aleksander Sołżenicyn w znakomitej książce „200 lat razem”, traktującej o stosunkach rosyjsko-żydowskich – a wiele wskazuje na to, iż taki sam mechanizm mógł być zastosowany podczas incydentów, do jakich doszło na plaży w Gdyni, z udziałem kibiców i meksykańskich marynarzy.

Byłoby dziwne, gdyby policja, nie mówiąc już o tak zwanych służbach, czyli bezpieczniackich watahach, nie próbowała infiltracji subkulturowych środowisk młodzieżowych. Ilu jest tam konfidentów – Bóg jeden wie, chociaż oczywiście infiltracja – to jedna, a przejęcie inicjatywy – to druga sprawa. Widoczna gołym okiem bezczynność policji skłania do podejrzeń, że również ten incydent mógł być zaplanowany. Nie tylko zresztą bezczynność policji, ale również spotkanie premiera Tuska z ministrami: spraw wewnętrznych Bartłomiejem Sienkiewiczem i sprawiedliwości Markiem Biernackim. Po tym spotkaniu pan minister Sienkiewicz buńczucznie oświadczył, że „monopol na przemoc” w naszym nieszczęśliwym kraju „ma państwo, a nie bandyci”. Sęk w tym, że granica między „państwem”, co to ma „monopol na przemoc”, a „bandytami” nie jest tak bardzo ostra, jak by się mogło wydawać. Za sprawą rozbudowanej agentury, to znaczy – konfidentów, którym zarówno policja, jak i tak zwane służby, czyli bezpieczniackie watahy, nie tylko muszą na to i owo pozwalać albo przynaj- mniej przymykać oczy, jak i przestępczej aktywności samych watah (przykład Amber Gold jest tu bardzo charakterystyczny), państwo przestało być posiadaczem monopolu na przemoc. Jeśli zatem po pokazuchowym namawianiu się z ministrami premier Tusk odgraża się, że „przemoc”, i to „brutalną”, będą stosowali tylko „policjanci” wobec „bandytów”, to może to oznaczać nie tylko daleko posuniętą utratę poczucia rzeczywistości z jednej strony, lecz także zapowiedź rozszerzenia pojęcia „bandytów” również na środowiska niechętnie usposobione do Platformy Obywatelskiej i obecnego rządu. Pan minister Biernacki wspominał o jakichś „ustawach”, które mają przynieść zbawienne efekty. A co z ustawą legalizującą „bratnią pomoc” w przypadku rozruchów, której projekt MSW wycofało, rzekomo do „dalszych prac”? Skoro 20 maja prezydent Putin rozkazał FSB nawiązanie współpracy z kontrrazwiedką wojskową w Polsce, to i tubylcze „państwo” też będzie musiało podciągnąć się w „brutalności”. 11 listopada zbliża się nieubłaganie, więc już nie można było dłużej czekać ze sprowokowaniem incydentu pozwalającego premieru Tusku na demonstrację siły, „brutalności” i energii. „Taka, panie, kombinacja” – jak mawiał poeta Antoni Lange.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 4 04:40, 06 Wrz 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Grzechynia i Aleksandrów Łódzki


Stanisław Michalkiewicz

Suspensa jest przewidzianą w kodeksie prawa kanonicznego karą, jaką biskup może wymierzyć księdzu dopuszczającemu się poważnych wykroczeń, między innymi przeciwko dyscyplinie. Ksiądz zasuspendowany nie może wykonywać posługi kapłańskiej. Suspensa jest karą kościelną, więc z uwagi na zasadę rozdziału Kościoła od państwa, niejako z definicji nie wiąże ani władz państwowych, ani samorządowych. Ale konstytucyjna zasada rozdziału sobie, a życie sobie – zwłaszcza w sytuacji, kiedy zarówno bezpieka, jak i środowiska żydowskie próbują zainstalować w naszym nieszczęśliwym kraju tak zwaną Żywą Cerkiew, która stopniowo, krok po kroku, przejmowałaby inicjatywę w Kościele katolickim. „Żywa Cerkiew” nie dąży do rozłamu, bo rozłam natychmiast by ją zdekonspirował. Dąży właśnie do stopniowego przejęcia inicjatywy tak, by nikt nawet nie zauważył, że ma do czynienia już nie z autentycznym Kościołem, tylko z bezpieczniacką wydmuszką.

Z tego punktu widzenia warto przyjrzeć się dwu podobnym sytuacjom w Grzechyni i Aleksandrowie Łódzkim. 20 lipca 2011 roku JEm. Stanisław kardynał Dziwisz zasuspendował ks. Piotra Natanka za ostentacyjnie okazywaną niesubordynację i różne błędy teologiczne. Prawie natychmiast po dekrecie Jego Eminencji wobec ks. Natanka swoje pretensje przedstawiły różne służby państwowe: organy nadzoru budowlanego, że pustelnia to samowola budowlana, sanepid, straż pożarna, a nawet ABW – że ks. Natanek ma jakieś konszachty z Norwegami. Tymczasem u ks. Jacka Stasiaka z Aleksandrowa Łódzkiego, który też został zasuspendowany przez JE ks. abp. Marka Jędraszewskiego za niesubordynację, jest całkiem inaczej. Nie tylko nie doznaje on żadnych przykrości ze strony władz publicznych, ale przeciwnie – urządziły one z jego udziałem miejskie uroczystości inauguracji roku szkolnego oraz obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej. W odprawianej przez ks. Stasiaka Mszy św. obok – jak podaje „GW” – „stałych bywalców” uczestniczył burmistrz Jacek Lipiński z Platformy Obywatelskiej, przygrywała orkiestra strażacka i śpiewali artyści z Centralnego Zespołu Reprezentacyjnego Ludowego Wojska Polskiego. Tak właśnie napisał na stronie internetowej „Gazety Wyborczej” pan red. Czerwiński, więc na pewno tak było. Okazuje się, że pan minister Siemoniak jest jednak mało spostrzegawczy, skoro pełniąc funkcję ministra obrony narodowej, nie zauważył, że stoi na czele Ludowego Wojska Polskiego. Co na to zwierzchnik Sił Zbrojnych pan prezydent Komorowski? A to by się zdziwił pan Rasmussen, gdyby się dowiedział, że ma w NATO Ludowe Wojsko Polskie! Istnienie w 23. roku sławnej transformacji ustrojowej Ludowego Wojska Polskiego, które w dodatku, jak gdyby nigdy nic, ma nadal Centralny Zespół Reprezentacyjny, pokazuje, że kontynuacja PRL jest większa, niż mogłoby się wydawać. Zatem nic dziwnego, że i bezpieka – wciągając część władz publicznych oraz przy udziale lobby żydowskiego – po raz kolejny, podobnie jak w latach stalinowskich, próbuje zainstalować u nas „Żywą Cerkiew”, do której chyba jednak nie każdy się nadaje. Chociaż z punktu widzenia kanonicznego obydwa przypadki są takie same, to przecież reakcja władz publicznych i niezależnych mediów głównego nurtu jest diametralnie różna. Czując za sobą takie poparcie, przewielebny ks. Stasiak zapowiada, że będzie odprawiał Msze Święte, nawet gdyby został wykluczony ze stanu duchownego. W tej sytuacji tylko patrzeć, jak odprawiać zacznie również pan poseł Roman Kotliński, który, nawiasem mówiąc, też został kiedyś zasuspendowany.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 2 02:36, 13 Wrz 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Niewidzialna ręka


Stanisław Michalkiewicz


„Ta sama ręka, która Waszą Królewską Mość na tron wprowadziła, mnie tu przywiodła” – powiedział książę Karol Radziwiłł „Panie Kochanku” do króla Stanisława Augusta, nawiasem mówiąc, uważanego przezeń za parweniusza, „ekonomczuka”, kiedy jako marszałek konfederacji radomskiej spotkał go na zamku w Warszawie. W tej samej Warszawie, nad którą niezależne media głównego nurtu okropnie ubolewają, że przez kilka dni będzie „sparaliżowana” wskutek protestacyjnych manifestacji związków zawodowych. Wychodzi to naprzeciw pozie premiera Tuska, który próbuje przedstawić się w roli „ojca ojczyzny”, zatroskanego z jednej strony dokazywaniem, a z drugiej – potrzebami obywateli. Ale poza to jedno, a „siła spokoju”, jaką przynajmniej na zewnątrz prezentuje premier Tusk, zarówno w obliczu możliwej utraty sejmowej większości wskutek odchodzenia kolejnych posłów z Platformy Obywatelskiej, jak i w sytuacji związkowych protestów, to druga sprawa. Skąd ta „siła spokoju” się bierze?

Uważam, że stąd, iż o ewentualnym upadku rządu premiera Tuska przesądzi „ta sama ręka”, która go w roku 2007 „na tron wprowadziła”, oddając na jego usługi agenturę zarówno w niezależnych mediach głównego nurtu, jak i w salonie, co to nie ma podłogi. Zgodnie bowiem z moją ulubioną teorią spiskową uważam, że Polska od 1980 roku jest okupowana przez tubylczą bezpiekę, która w ramach transformacji ustrojowej nie tylko pomyślnie przeprowadziła uwłaszczenie nomenklatury na państwowym majątku, nie tylko pomyślnie przeprowadziła selekcję kadrową w strukturach podziemnych, wyłaniając w ten sposób zdominowaną przez „lewicę laicką” – a więc dawnych stalinowców w pierwszym lub drugim pokoleniu – „stronę społeczną”, która w zamian za przekazanie zewnętrznych znamion władzy przy okrągłym stole udzieliła bezpiece gwarancji zachowania pozycji społecznej i materialnej poprzez uznanie za zbawienny ekonomicznego modelu państwa w postaci kapitalizmu kompradorskiego, w którym o dostępie do rynku i możliwości działania decyduje przynależność do sitwy, której najtwardszym jądrem jest wywiad wojskowy z komunistycznym rodowodem. „Ta sama ręka”, która tego wszystkiego dokonała, złożyła również na czole III Rzeczypospolitej pocałunek Almanzora w postaci ustawy o związkach zawodowych, będącej rodzajem bomby, wprawdzie z opóźnionym zapłonem, ale w każdej chwili gotowej do odpalenia i w razie potrzeby – wysadzenia każdej ekipy Umiłowanych Przywódców w powietrze.

Sytuacja gospodarcza, a także demograficzna Polski jest następstwem ustanowionego w 1989 roku modelu kapitalizmu kompradorskiego, który blokuje narodowy potencjał ekonomiczny, wyrzucając wszystkich nienależących do sitwy na margines głównego nurtu gospodarki. Ale związki zawodowe nie występują przeciwko kapitalizmowi kompradorskiemu, tylko próbują zaprezentować się w charakterze obrońców „ludzi pracy” w sytuacji, gdy Platforma Obywatelska przygotowała projekt ustawy uderzającej w przywileje związkowych funkcjonariuszy. Nie jest to zatem próba walki z systemem, lecz raczej próba obrony własnej pozycji wewnątrz systemu. Dlaczego w takiej sytuacji premier Tusk miałby przejmować się protestami, podobnie jak odchodzeniem posłów z Platformy? Przecież i on wie, i my wiemy, że jeśli trzeba będzie podtrzymać koalicyjną większość, to konfidenci w Sejmie dostaną rozkaz: „w prawo zwrot, do koalicji marsz!” – i większość będzie uratowana.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 5 05:45, 20 Wrz 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Z obfitości serca


Stanisław Michalkiewicz

Nareszcie się wyjaśniło, o co tak naprawdę chodzi w Syrii. Nie chodzi wcale ani o „demokrację” – bo wiadomo, że „demokracja” to tylko takie makagigi, dzięki któremu soldateska albo bezpieczniacy, albo jedni i drudzy jednocześnie – jak np. w naszym nieszczęśliwym kraju – schlebiając swoim niewolnikom, że to niby są „suwerenami” i w ogóle – do spółki z finansowymi grandziarzami zdzierają z nich skórę, a z pozostałości robią mydło. Nie chodzi też o żadną „broń masowej zagłady” – bo na przykład bezcenny Izrael wyprodukował sobie broń jądrową, a nikt z tego tytułu nie ośmieli się go molestować, a już zwłaszcza prezydent Obama. Pamiętamy przecież, jak się zacukał, kiedy w lutym 2009 r. dziennikarka Helena Thomas zapytała go, czy wie, który bliskowschodni kraj dysponuje bronią jądrową. Elokwentny prezydent Obama nagle zapomniał języka w gębie i konferencję prasową przerwano, a następnie żydowskie organizacje rozpętały przeciwko pani Thomas kampanię oszczerstw i nienawiści, wskutek czego cofnięto jej akredytację w Białym Domu, zaś Centrum Wiesenthala umieściło ją na poczesnym miejscu listy „antysemitników roku”. Patrick Buchanan wprawdzie pół żartem, ale i pół serio powiedział kiedyś, że „Waszyngton to terytorium okupowane przez Izrael” – i coś jest na rzeczy. A prezydent Obama się zacukał, bo zgodnie z ustawą z 1972 roku USA nie mogą udzielać pomocy krajom posiadającym broń nuklearną wbrew zakazowi jej rozprzestrzeniania. Gdyby tedy powiedział, że wie – mógłby zostać oskarżony o spisek przeciwko Stanom Zjednoczonym i pozbawiony urzędu. Więc dla ostrożności – „nie wie”, bo gdyby tylko spróbował nie pomagać bezcennemu Izraelowi, „dałaby świekra ruletkę mu” – na przykład kto wie, czy nie odnalazłby się prawdziwy akt urodzenia prezydenta? No dobrze – to w takim razie o co w tej całej Syrii chodzi? A chodzi o to, by obalić prezydenta Syrii, bo zawarł on foedus ze złowrogim Iranem, który bezcennemu Izraelowi publicznie się odgraża, tworząc „strategiczny łuk” rozciągający się od Teheranu po Damaszek i Bejrut. Z punktu widzenia bezcennego Izraela już lepsza jest Al-Kaida, chociaż USA prowadzą z nią III wojnę światową. Tak w każdym razie stwierdził publicznie i na trzeźwo Michał Oren, ambasador bezcennego Izraela w Stanach Zjednoczonych, w wywiadzie dla „Jerusalem Post”.

Wprawdzie w niezależnych mediach głównego nurtu poprzebierani za dziennikarzy funkcjonariusze uznali tę deklarację za „zaskakującą”, ale każdy normalny człowiek wiedział, że od początku właśnie o to chodziło – podobnie zresztą jak w Iraku, Tunezji, Libii i Egipcie, które pod pretekstem „demokratyzacji” zostały wtrącone w stan permanentnego chaosu, graniczącego z wojną domową, wskutek czego przestały zagrażać bezcennemu Izraelowi. Interesujące jest w tej sytuacji tylko jedno: dlaczego bezcenny Izrael uznał, że teraz można to ujawnić? Czyżby doszedł do wniosku, że żydowskie mafie trzymają już za gardło każdy rząd – niczym w naszym nieszczęśliwym, zadłużonym po uszy kraju, któremu dodatkowo grozi obrabowanie w ramach „odzyskiwania mienia żydowskiego w Europie Środkowej”? Czy w tej sytuacji Polska, słodszymi od malin ustami pana ministra Sikorskiego, nie powinna zgłosić do Rady Bezpieczeństwa ONZ wniosku o przeprowadzenie w bezcennym Izraelu inspekcji w celu sprawdzenia, czy nie posiada on przypadkiem jakiejś broni masowej zagłady – na przykład broni jądrowej – bo skoro już inspektorzy wybiorą się do Syrii, to za jednym zamachem mogliby przecież skontrolować również Izrael?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 3 03:07, 27 Wrz 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Buldogi na dywanie


Stanisław Michalkiewicz

„Reżym komunistyczny w walce o lepszy dostęp do żłobu rozpada się” – głosiła anonimowa ulotka podrzucona w marcu 1968 roku przez SB w gmachu Wydziału Humanistycznego UMCS w Lublinie. Wtedy była to wiadomość przedwczesna i wskutek tego nazbyt optymistyczna. Co innego dzisiaj. Dzisiaj wiadomość o rozpadaniu się reżymu komunistycznego nabiera żywej aktualności, co potwierdza trafność słynnego spostrzeżenia, że co ma wisieć – nie utonie. Wprawdzie reżym komunistyczny, a ściślej biorąc jego najtwardsze jądro w postaci soldateski, nie tylko w roku 1980 przejęło ręczne sterowanie państwem, nie tylko w drugiej połowie lat 80. zainspirowało nomenklaturę do rozpoczęcia rozkradania majątku państwowego, co trwa aż do dnia dzisiejszego, nie tylko z pomocą „lewicy laickiej”, skupiającej elementy socjalnie i rasowo bliskie, przeprowadziło selekcję kadrową w strukturach podziemnych, w której następstwie wyłoniona „strona społeczna” z „wiernym synem Kościoła” oraz „drogim Bronisławem” na czele dogadała się w Magdalence z reprezentacją soldateski pod dyrekcją generała Kiszczaka co do podziału władzy nad mniej wartościowym narodem tubylczym, któremu z tej okazji zafundowano nawet telewizyjne widowisko pod tytułem „Obrady okrągłego stołu”. Ale ustaliła także, że na podstawie tej umowy soldateska kontynuuje okupację naszego nieszczęśliwego kraju, pozostawiając Umiłowanym Przywódcom, wśród których liczba konfidentów jest nieznana, tzw. zewnętrzne znamiona władzy, nazywane niekiedy „naszą młodą demokracją”.

Aktualnie wyznaczony do piastowania tych zewnętrznych znamion jest pan premier Donald Tusk – oczywiście pod ścisłą kontrolą starannie dobranych jawnych współpracowników – który niedawno buńczucznie ogłosił zakończenie kryzysu. Oczywiście jak zwykle się myli, bo kryzys nie tylko się nie zakończył, ale najwyraźniej właśnie wchodzi w fazę ostrą – czego dowodem jest właśnie walka o lepszy dostęp do żłobu, jaką ostatnio możemy obserwować w łonie okupującej nasz nieszczęśliwy kraj soldateski. Czy to ogłoszenie oszczędności w resorcie obrony, czy też rywalizacja między ulokowaną w naszej niezwyciężonej armii agenturą państw zaprzyjaźnionych, czy też i jedno, i drugie sprawiło, że walka buldogów przeniosła się spod dywanu na dywan, dzięki czemu możemy raz jeszcze potwierdzić trafność ulubionej teorii spiskowej.

Jak pamiętamy, niedawno wiceminister obrony narodowej pan generał Skrzypczak miał być szantażowany przez „kręcącego sze” przy handlu bronią jakiegoś izraelskiego grandziarza, który się odgrażał, że jak go nie posłucha, to on pokaże mu „ruski miesiąc”. Już samo ujawnienie tego faktu było sygnałem, że ze spoistością reżymu komunistycznego nie jest najlepiej, ale dopiero zdymisjonowanie szefa wojskowej kontrrazwiedki pokazuje, jak głęboko sięgają korzenie konfliktu. Wydało się bowiem, że wojskowa kontrrazwiedka nie chciała wydać generałowi Skrzypczakowi certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. Co to są te „informacje niejawne”? Na gruncie mojej ulubionej teorii spiskowej wyjaśniam, że chodzi o informacje, kto, na jaką skalę i jakimi sposobami doi czy wręcz okrada Rzeczpospolitą. Takie rzeczy lepiej utrzymywać w tajemnicy przed osobami niepowołanymi, a zwłaszcza – przed opinią publiczną, toteż są one starannie ukrywane, co w żargonie soldateski nazywane jest „ochroną kontrwywiadowczą”. Najwyraźniej tedy generał Skrzypczak nie należał do watahy objętej „ochroną kontrwywiadowczą”, co oczywiście nie znaczy, żeby sam był tej ochrony pozbawiony – chociaż oczywiście z ramienia kogoś innego. Dymisja szefa kontrrazwiedki oznacza w tej sytuacji, że jego wataha została chwilowo zmuszona do defensywy, ale to nie jest ostatnie słowo, bo wiadomo, że fortuna variabilis, Deus mirabilis, i już słychać, że niezależna prokuratura wszczęła przeciwko generałowi Skrzypczakowi śledztwo o „korzyści majątkowe” – co pokazuje, że grandziarz nie rzucał słów na wiatr, zaś wpływy Mosadu są w soldatesce tak samo silne, jak GRU i BND. Tak czy owak, przeniesienie walki buldogów spod dywanu na jego powierzchnię pokazuje, że żłób coraz bardziej pustoszeje, zaś w walce o lepszy do niego dostęp pęka spoistość komunistycznego reżymu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 3 03:38, 04 Paź 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Nasi okupanci w natarciu


Stanisław Michalkiewicz


Wprawdzie, jak to widzimy na przykładzie straszliwej wojny na górze między generałami Noskiem i Skrzypczakiem, za którymi pewnie stoją jeszcze inni, cudzoziemscy szatani, walka buldogów o lepszy dostęp do żłobu przeniosła się już spod dywanu na dywan – ale niezależnie od tego wataha, a właściwie watahy buldogów wojują nie tylko między sobą, ale również z tymi, którzy chcieliby ich od żłobu odpędzić. Jak pamiętamy, pierwsza taka próba miała miejsce 4 czerwca 1992 roku, kiedy to chodziło o ujawnienie agentury w strukturach państwa. To byłaby prawdziwa kontrrewolucja, bowiem ujawnienie w strukturach państwa agentury komunistycznych tajnych służb pozbawiałoby soldateskę możliwości ręcznego sterowania państwem. Tymczasem soldateska, która właśnie obłowiła się na Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (otrzymała na cele FOZZ 1,7 mld dolarów, a na wykup długu wydała tylko 69 mln, resztę rozkradając) i gwoli sprawniejszego rozkradania Rzeczypospolitej rozbudowywała agenturę, ani myślała na to pozwolić. Toteż próba podjęta 4 czerwca 1992 roku została w atmosferze zamachu stanu storpedowana zarówno przez soldateskę, jak i „lewicę laicką”, z którą w 1989 roku soldateska się dogadała w sprawie podziału władzy nad mniej wartościowym narodem tubylczym. I to jest właśnie ta linia graniczna, której soldateska, przy propagandowym jazgocie „lewicy laickiej”, nie pozwoli nikomu przekroczyć. Chociaż oczywiście nie oznacza to, że poszczególne bandy naszych okupantów w walce o lepszy dostęp do żłobu nie przepychają się między sobą. Pamiętamy na przykład spektakularne aresztowanie na ulicy prezesa Orlenu – za co, nawiasem mówiąc, ówczesny szef UOP, pan Siemiątkowski, został skazany dopiero w marcu 2012 roku; aferę hazardową, której „nie było”; zamordowanie generała Papały; zatrzymanie generała Gromosława Czempińskiego; czy wreszcie wizyty seryjnego samobójcy, m.in. u generała Petelickiego, co to wstąpił do SB, by spełniać dobre uczynki.

No a teraz, zapewne w związku z wejściem scenariusza rozbiorowego w nowy etap, soldateska przy jazgotliwym wsparciu „lewicy laickiej” i lobby żydowskiego najwyraźniej przeszła do natarcia. Widać to zarówno po zainicjowanej przez „Gazetę Wyborczą” kampanii szkalowania ekspertów zaproszonych przez posła Macierewicza, jak i zbiorowym „odcinaniu się” rozmaitych naukowców. To skłania mnie do podejrzeń, iż ta „spontaniczna” reakcja została zainicjowana przez oficerów prowadzących. No i wreszcie pojawiają się nie tylko próby rehabilitacji komuny, ale i groźne pomruki. Oto premieru Tusku nakazano stworzyć pozory legalności dla użycia wojska przeciwko „faszystom”. Oto niedawno dowiedzieliśmy się, że zamaskowany jako jezuita agent komunistycznej razwiedki Tomasz Turowski został wysłany do Watykanu w celu „chronienia” Jana Pawła II. Z kolei biłgorajski filozof, który w ramach reorganizacji tubylczej sceny politycznej w najbliższych dniach ma ogłosić powstanie nowej partii złożonej nie tylko z dziwnie osobliwych postaci, ale i z ofiar rozmaitych rozłamów, oświadczył, że jego celem jest doprowadzenie posła Macierewicza do więzienia. Warto tu przypomnieć, że biłgorajski filozof był pod śledztwem w związku z finansowaniem jego kampanii wyborczej przez biednych studentów i przymierających głodem emerytów. W 2009 roku niezależna prokuratura w Radomiu śledztwo co prawda umorzyła, ale kiedy w 2010 roku nasz filozof wystąpił z PO, śledztwo zostało wznowione, ale już np. w sprawie oświadczenia majątkowego – umorzone. Najwyraźniej tedy soldateska trzyma naszego filozofa na krótkiej smyczy, dając mu do zrozumienia, że jak będzie grzeczny, to nic go nie spotka, a jak nie będzie grzeczny, to w każdej chwili mogą zrobić mu kuku. Toteż teraz, zanim jeszcze postawią go na czele nowej partii, w podskokach zadeklarował posłuszeństwo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 2 02:23, 11 Paź 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
„Polacy” się „dzielą”


Stanisław Michalkiewicz

Pojutrze referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta Warszawy. Ta sprawa, zresztą podobnie jak wszystkie inne, głęboko podzieliła opinię publiczną, czyli – jak to się teraz mówi – „podzieliła Polaków”. Dzielenie Polaków uważane jest za coś złego, przynajmniej od czasów Edwarda Gierka, który proklamował „jedność moralno-polityczną narodu” – oczywiście pod przewodnictwem partii. Najwyraźniej pomysł ten musiał się „Polakom” szalenie spodobać, bo nawet i teraz, w 23. roku sławnej transformacji ustrojowej, oskarżają się oni nawzajem o zbrodnię „dzielenia”. Ale, chociaż „dzielenie Polaków” jest naganne, a nawet zbrodnicze, to przecież zdarzają się sytuacje wyjątkowe, kiedy nie tylko można, ale nawet trzeba „dzielić”. Przewidział to już Adam Mickiewicz, pisząc w „Reducie Ordona”, że „dzieło zniszczenia w dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia”. Jeśli „święte” może być nawet „dzieło zniszczenia”, to cóż dopiero „dzielenie”? Na tym tle „dzielenie” prezentuje się zupełnie niewinnie – bo wszystko uświęca „dobra sprawa”.

W takiej sytuacji musimy przyjrzeć się, jaka to „dobra sprawa” uświęca „dzielenie Polaków”, nawet wśród tak zwanych elit. A uświęca, bo sama „Gazeta Wyborcza”, która zasadniczo potępia nie tylko wszelkie próby „dzielenia Polaków”, ale nawet wszelkie próby rozróżniania między Polakami a – dajmy na to – Żydami, tym razem udzieliła sobie dyspensy na „dzielenie”, podobnie jak kiedyś, tzn. po wykryciu „afery Rywina”, udzieliła i sobie, i swoim wyznawcom dyspensy na wierzenie w teorię spiskową. Jak pamiętamy, wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici otrzymali pozwolenie, a nawet przykazanie uwierzenia w straszliwy spisek przeciwko spółce Agora pod rygorem natychmiastowej utraty przyzwoitości. Więc i teraz mądrzy, roztropni i przyzwoici, czyli tak zwane elity, się „podzielili”, i to nawet na piśmie, żeby potem nie było to tamto. Lech Wałęsa, Andrzej Wajda, Daniel Olbrychski, Małgorzata Potocka, Emilian Kamiński, no i oczywiście Władysław Bartoszewski zapowiedzieli, że w dniu referendum „zostaną w domu”. I słuszna ich racja – bo wiadomo, ilu nieszczęść można by uniknąć, gdyby ludzie nie wychodzili z domu. Na przykład gdyby w sierpniu 1980 roku Lech Wałęsa nie wychodził z domu, to do dzisiaj mogłoby być „jak za Gierka” – za którym „Polacy” coraz bardziej tęsknią. Z kolei Ryszard Bugaj, Ilona Łepkowska, Kinga Dunin czy Jacek Poniedziałek zapowiedzieli, że na referendum pójdą. I słuszna ich racja, bo jakże tu lekceważyć podstawową zdobycz naszej młodej demokracji, jaką jest referendum, dzięki któremu można odwołać jednego Umiłowanego Przywódcę, żeby następnie wybrać innego? Warto dodać, że zarówno jednym, jak i drugim chodzi o to, by Warszawa była „dobrze rządzona”. Słowem – i jednym, i drugim chodzi o to samo, więc dlaczego się „dzielą”, i w dodatku nie tylko sami się „dzielą”, bo ostatecznie od tego dziury w niebie nie będzie, ale „dzielą Polaków”? Najwyraźniej przyczyną musi być „dobra sprawa”, którą musimy sobie rozebrać z uwagą.

Pewne światło rzuca na tę „sprawę” okoliczność, że w budżecie Warszawy na bieżący rok wydatki zaplanowano na 12,9 mld zł, a przecież bieżący rok nie jest rokiem ostatnim przed końcem świata. Po nim nastąpi rok przyszły, w którym wydatki będą na tym samym, a kto wie – może na jeszcze wyższym poziomie, jak to przed wyborami. Co prawda dług Warszawy wynosi prawie połowę tej kwoty, ale kto by się tym przejmował w sytuacji, gdy spłacać go będą mieszkańcy Warszawy, podczas gdy udział w wydatkach mogą mieć tylko niektórzy. Którzy „niektórzy”? Ano – to zależy od tego, kto Warszawą „rządzi”. Z punktu widzenia zwolenników pozostawania w domu Warszawą „dobrze rządzi” Hanna Gronkiewicz-Waltz, podczas gdy grupa przeciwna najwyraźniej uważa odwrotnie. A ponieważ z samego kurzu, jaki podnosi się przy przeliczaniu 12,9 mld można wykroić wiele fortun, a nawet założyć wiele starych rodzin, to nic dziwnego, że „Polacy” się „dzielą”. „Dzielą się”, bo muszą się przecież jakoś podzielić, a wiadomo, że dla wszystkich nie starczy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Sob 12 12:36, 12 Paź 2013    Temat postu:

Stanisław Michalkiewicz: Wyszło żydło z worka


Podejrzewam, że prawdziwa przyczyną wybuchu wściekłości prof. Hartmana był sam pomysł utworzenia kaplicy – pomnika Polaków ratujących Żydów. Taki pomnik zadaje kłam zarówno niemieckiej, jak i żydowskiej polityce historycznej, nakierowanej na to, by w miarę zdejmowania z Niemiec odpowiedzialności za II wojnę światową, odpowiedzialność tę przyrzucać na Polskę i Polaków.
Wyszło żydło z worka



Kiedy biegający za filozofa profesor Jan Hartman dowiedział się, iż ojciec Rydzyk zamierza urządzić kaplicę w której upamiętnione zostałyby nazwiska Polaków, którzy w czasie niemieckiej okupacji Polski ponieśli śmierć próbując ratować Żydów, wpadł we wściekłość i na swoim blogu po chamsku nabluzgał inicjatorowi, nazywając go „cynicznym hipokrytą”, któremu „wara” – i tak dalej. Z obfitości serca usta mówią i oto mamy dowód trafności francuskiego przysłowia, że kto raz był królem, ten zawsze zachowa majestat. Bo to działa też i w drugą stronę i chamstwo zawsze da o sobie znać, nawet jeśli cham udrapuje się w profesorską togę.

Pretekstem, który wzbudził taka wściekłość prof. Jana Hartmana było nazwanie przez ojca Rydzyka Żydów „braćmi”. Prof. Hartman uznał to za prowokację i bluznął: „mam ci przypomnieć, co ty i twoi koleżkowie przez całe lata wygadywaliście o Żydach…” – i tak dalej. Zwracam uwagę nie tylko na poufały ton, na jaki prof. Hartman pozwolił sobie wobec ojca Tadeusza Rydzyka, ale również, a może nawet przede wszystkim na wybuch wściekłości z powodu krytyki Żydów. Bo ja też jestem tym „koleżką”, który „wygadywał” – więc pragnę zapewnić pana prof. Hartmana, że będę „wygadywał”, kiedy tylko Żydzi sobie na to zasłużą – i nie zlęknę się żadnych handełesów, ani „synów przymierza”. Bo nie wierzę w to, by prof. Hartman rzeczywiście oburzył się na nazwanie Żydów przez ojca Rydzyka „braćmi”.

Wprawdzie wściekłość prof. Hartmana pokazuje, że Żydzi, przynajmniej niektórzy, do żadnego braterstwa z „gojami” się nie poczuwają, ogarnięci mania rasowej wyższości, ale ważniejsze wydaje mi się co innego. Otóż podejrzewam, że prawdziwa przyczyną wybuchu wściekłości prof. Hartmana był sam pomysł utworzenia kaplicy – pomnika Polaków ratujących Żydów. Taki pomnik zadaje kłam zarówno niemieckiej, jak i żydowskiej polityce historycznej, nakierowanej na to, by w miarę zdejmowania z Niemiec odpowiedzialności za II wojnę światową, odpowiedzialność tę przyrzucać na Polskę i Polaków. Tym skoordynowanym wysiłkom niemiecko-żydowskim wychodzi naprzeciw działalność V kolumny w kraju, w którą środowiska żydowskie w Polsce, a również prof. Hartman osobiście, bardzo się angażują. Nic tedy dziwnego, że każda próba podważenia tych nikczemnych usiłowań, na przykład w postaci kaplicy, w której pokazana byłaby prawda, budzi taką wściekłość „synów Beliala”.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martin
Moderator



Dołączył: 24 Lip 2011
Posty: 3772
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: europa
Płeć: Pan

PostWysłany: Sob 14 14:24, 12 Paź 2013    Temat postu:

Jak zwykle trafna i rzeczowa diagnoza oszolomow, szkodników Polski ,Polaków.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Pią 3 03:31, 18 Paź 2013    Temat postu:

Ścieżka obok drogi
Państwo jako nowotwór złośliwy

Stanisław Michalkiewicz


Dosłownie za pięć dwunasta, to znaczy w przeddzień osiągnięcia przez Stany Zjednoczone dopuszczalnego limitu zadłużenia państwa, ustalonego na poziomie 16,7 biliona dolarów, senatorowie przegłosowali uzgodniony między Demokratami i Republikanami kompromis. Polega on na tym, że dopuszczalny limit zadłużenia państwa został podwyższony do 7 lutego przyszłego roku, a kryteria przyznawania dotacji budżetowych do wprowadzonego przez prezydenta Obamę powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego mają zostać zaostrzone. Co to znaczy – dokładnie nie wiadomo, podobnie jak w momencie, gdy piszę ten felieton nie wiadomo jeszcze, czy republikańska większość w Izbie Reprezentantów ten kompromis poprze. Ale tak czy owak, sytuacja ta pokazuje, że socjalizm potrafi wykończyć nawet najbogatszy kraj na świecie.

Socjalizm bowiem polega m.in. na tym, że Umiłowani Przywódcy, pod pretekstem otaczania obywateli różnymi formami opieki, odbierają im coraz większą część bogactwa, jaką ci wytwarzają swoją pracą. Ponieważ w miarę rozszerzania form tej „opieki” rośnie armia pasożytujących na współobywatelach „opiekunów”, którzy przecież byle czego nie zjedzą, podatki, mimo że nieustannie rosną, przestają wystarczać i coraz ważniejszym sposobem bilansowania wydatków państwowych staje się powiększanie długu publicznego, to znaczy – przerzucanie kosztów na przyszłe pokolenia. Gdyby tak robił ojciec rodziny, to znaczy – gdyby przejadał i przepijał majątek swoich dzieci, byłby uznany za łajdaka i bojkotowany przez wszystkich przyzwoitych ludzi. Tymczasem Umiłowani Przywódcy z pomocą skorumpowanych intelektualistów, konfidentów i łajdaków, a niekiedy również wariatów w sensie medycznym, którzy decydują o kształcie państwowej edukacji, przekazie medialnym i przemyśle rozrywkowym, duraczą całe pokolenia obywateli, którzy nie tylko pozwalają im się rabować, ale w dodatku uważają ten rabunek za swój radosny przywilej. W ten sposób współczesne państwo opiekuńcze, a zwłaszcza tworząca aparat państwowy pasożytnicza klasa próżniacza, staje się coraz większym problemem dla narodowej gospodarki, rodzajem złośliwego nowotworu, który wysysa z gospodarki wszystkie siły żywotne, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Pół biedy, gdy tylko wysysa, chociaż i to musi doprowadzić do dramatycznych konsekwencji. Gorzej, gdy pasożytnicza klasa próżniacza, która w gruncie rzeczy nie potrafi nic innego, jak tylko wyszukiwać sobie synekury, a więc dobrze płatne posady bez jakiejkolwiek odpowiedzialności, uzurpuje sobie prawo zarządzania narodową gospodarką. Prowadzi to do sytuacji głęboko patologicznej, gdy kto inny podejmuje decyzje, a kto inny ponosi ich ekonomiczne konsekwencje. Skutki nie dają na siebie długo czekać; konieczność korumpowania obywateli ochłapami bogactwa uprzednio im zrabowanego, by w ten sposób zyskiwać popularność i wygrywać kolejne wybory, powoduje, że nie tylko zwiększają się rozmiary rabunku obywatelskich dochodów, ale również dług publiczny obciążający następne pokolenia. Kreatywna księgowość zalecana przez kierownictwo Eurokołchozu i praktykowana w naszym nieszczęśliwym kraju przez sprytnego ministra Rostowskiego pozwala tylko do czasu ukrywać prawdę przed obywatelami, ale prędzej czy później da ona o sobie znać – jak to się stało w przypadku USA.

Dlatego też prawdziwa reforma współczesnych państw powinna zmierzać w kierunku przywrócenia obywatelom władzy nad bogactwem, jakie swoją pracą wytwarzają i z jakiej zostali podstępnie wyzuci przez Umiłowanych Przywódców. Trudno oczekiwać, że właśnie oni to zrobią, skoro z tego rabunku przecież żyją, więc obawiam się, że obywatele będą musieli wydrzeć im tę władzę własnymi rękami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Sob 20 20:34, 26 Paź 2013    Temat postu:

Stanisław Michalkiewicz: Nowe spojrzenie na pedofilię



Wiadomo, że na taką traumę nic tak nie pomaga, jak złoty plaster, toteż nieszczęśliwcy próbują szczęścia w niezawisłych sądach. Te jeszcze nie bardzo wiedzą, co mają robić, to znaczy – jaki właściwie jest rozkaz, ale tylko patrzeć, jak wszystko się wyjaśni i posypią się piękne wyroki. Jestem pewien, że kiedy tylko zapadnie pierwszy taki wyrok, to o pedofilskim molestowaniu przez duchownych przypomną sobie tysiące ofiar, niechby w drugim, a nawet trzecim pokoleniu.

Od dawna twierdzę, że dział religijny jest w „Gazecie Wyborczej” najweselszym działem i to nawet nie dlatego, że lansuje „judeochrześcijaństwo”, będące na odcinku religijnym odpowiednikiem „centralizmu demokratycznego” na odcinku prawno-ustrojowym, ale przede wszystkim dlatego, że funkcjonariusze skierowani przez ścisły redakcyjny judenrat na religijny odcinek frontu ideologicznego, najwyraźniej wierzą we własną propagandę – co ujawnia się zwłaszcza w momentach zmasowanych kampanii, zorganizowanych według leninowskich przykazań o organizatorskiej funkcji prasy. A właśnie mamy taką kampanię, którą sanhedryn unijny i etniczny organizuje w ramach „przyspieszania” i „pogłębiania integracji”, to znaczy – w ramach forsowania na terenie Eurokołchozu drugiej fali komunistycznej rewolucji – tym razem realizowanej według obrządku Antoniego Gramsciego. Ten rewolucyjny obrządek koncentruje się przede wszystkim na przekształceniach kulturowych, zakładając, że gdy wszyscy zostaną prawidłowo oduraczeni, to przekształcenia własnościowe pójdą już jak z płatka. „A kiedy z wolna, po troszeczku w tej dialektyce się wyćwiczą, to moją staną się zdobyczą” – perswadowała marszałowi Greczce Caryca Leonida. Jednym z ważnych odcinków frontu ideologicznego jest złowrogi Kościół katolicki, który samym swoim istnieniem daje świadectwo trwania cywilizacji łacińskiej – tak przecież znienawidzonej przez Obydwa Sanhedryny. Więc chociaż żydowska gazeta dla tubylczych Polaków na co dzień lansuje jak tylko może sodomię, gomorię i tolerancję (warto przypomnieć, że w dawnej Francji burdele były nazywane „les maisons de tolerance”), to na odcinku kościelnym panuje niebywały purytanizm i nawet przodująca w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym pani red. Katarzyna Wiśniewska przekształca się w surową rewidentkę cnoty.

Jak wiadomo, na obecnym etapie Sanhedryn walczy z pedofilią wśród duchowieństwa i nie tylko niemal codziennie nieubłaganym palcem wytyka karygodne przypadki, ale wspiera duchowo, a być może dyskretnie również w inny sposób, ofiary tych bezeceństw. Ofiary te niekiedy po wielu latach przypominają sobie różne sceny, co staje się dla nich przyczyną niewysłowionych cierpień, zwanych inaczej traumą. Wiadomo, że na taką traumę nic tak nie pomaga, jak złoty plaster, toteż nieszczęśliwcy próbują szczęścia w niezawisłych sądach. Te jeszcze nie bardzo wiedzą, co mają robić, to znaczy – jaki właściwie jest rozkaz, ale tylko patrzeć, jak wszystko się wyjaśni i posypią się piękne wyroki. Jestem pewien, że kiedy tylko zapadnie pierwszy taki wyrok, to o pedofilskim molestowaniu przez duchownych przypomną sobie tysiące ofiar, niechby w drugim, a nawet trzecim pokoleniu. Skoro takie na przykład ofiary holokaustu mogą odczuwać traumę w drugim, a nawet trzecim pokoleniu i obcinać od tego kupony, to dlaczego ofiary pedofilii miałby zostać pozbawione tego radosnego przywileju? W ten sposób piękne zostanie połączone z pożytecznym, bo nie tylko znienawidzony Kościół rzymskokatolicki zostanie wytarzany w smole i pierzu, ale w dodatku – dokładnie oskubany przez zaangażowanych towarzyszy, co to jeszcze samego znali Stalina i którzy na internetowych forach dają świadectwo nie tylko swojej nieprzejednanej, klasowej nienawiści, ale i niecierpliwości.

Nie muszę, ma się rozumieć, dodawać, że w pierwszym szeregu bojowników rewolucji socjalistycznej jest „Gazeta Wyborcza” z jej najweselszym działem religijnym, w którym udziela się przodująca w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym red. Katarzyna Wiśniewska. Widać dla hygieny psychicznej ścisły redakcyjny judenrat pozwolił jej na chwilę zejść z JE abpa Henryka Hosera, ale za to wsiadła na JE abpa Józefa Michalika i dalejże go molestować! Domyślam się, że funkcjonariusze „GW” wysysają wszystkie rozumy z mlekiem redaktora naczelnego, toteż nic dziwnego, że i pani red. Wiśniewska sztorcuje abpa Michalika, tym razem za „ignorancję”, której dowiódł swoimi „refleksjami” na temat prawdopodobnych przyczyn pedofilii. Skłonny był doszukiwać się jej w rozmaitych społecznych i kulturowych patologiach, a tymczasem – co właśnie mądra pani red. Wiśniewska tłumaczy mu, jak chłop krowie – pedofilia do „choroba”, która może być albo „wrodzona”, albo „nabyta”. Okazuje się, że te rewelacje można sobie wyczytać z „międzynarodowej klasyfikacji chorób ICD-10”. Jest ona co prawda przygotowywana przez Światową Organizację Zdrowia, tę samą, co to przez głosowanie ustaliła, że sodomia i gomoria żadnymi chorobami nie są, ale jeśli nawet w tamtej sprawie ustalenia WHO są nietrafne, to nie można wykluczyć, że w przypadku pedofilii mogą być trafne – zwłaszcza, że i dla wytknięcia nieubłaganym palcem, tym samym, co to…, no, mniejsza z tym – więc że i dla wytknięcia nieubłaganym palcem ignorancji abpowi Michalikowi są bardzo przydatne.

Czy jednak aby na pewno? Skoro pedofilia jest chorobą zatwierdzoną przez WHO, to na jakiej zasadzie jest penalizowana? Wygląda na to, że niezawisłe sądy zarówno w Ameryce, jak i u nas, represjonując pedofilów, dopuszczają się zbrodni sądowej – boć przecież choroba, zwłaszcza wrodzona, ale przecież i nabyta, niezależna jest od ludzkiej woli, a skoro tak, to jakże można mówić o winie, zwłaszcza umyślnej? Takiemu jednemu z drugim pedofilowi, podobnie jak i sodomicie, może wprawdzie się wydawać, że działa z dobrej i nieprzymuszonej woli, ale tak naprawdę to tylko ulega nieodpartemu impulsowi, z którego istnienia nawet nie zdaje sobie sprawy – bo czy w ogóle takie „ślepe narzędzie przyrody” jakim jest człowiek, może rzeczywiście świadomie kierować swoim postępowaniem? Wystarczy popatrzeć na przykład na Umiłowanych Przywódców, nakręcanych rano i wieczorem przez oficerów prowadzących, żeby nabrać pewności, że o żadnym świadomym kierowaniu swoim postępowaniem nie może być mowy, a skoro tak, to cóż dopiero mówić o pedofilach, którzy, nawiasem mówiąc, tylko nawiązują „stosunki partnerskie”? Co prawda są teorie, według których dzieci nie mogą być dla dorosłych partnerami, ale to wcale nie jest takie pewne, bo skoro nawet zwierzęta zostały uznane za „istoty czujące” a więc mniej więcej tak, jak tak zwani „goje” w Talmudzie, więc okazuje się, że w gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do kwestii nazewnictwa – co zresztą zauważył już dawno Józef Stalin.

Zatem nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo gdyby tak abp Józef Michalik posłusznie powtarzał zatwierdzone mantry za panem red. Michnikiem, to włos nie spadłby mu z głowy, przynajmniej z tego powodu. On jednak wyłamał się z dyscypliny, wskutek czego ściągnął na siebie gniew i zbawienne pouczenia pani red. Katarzyny Wiśniewskiej, dzięki czemu zyskaliśmy sposobność spojrzenia na pedofilię z nowego punktu widzenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martin
Moderator



Dołączył: 24 Lip 2011
Posty: 3772
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: europa
Płeć: Pan

PostWysłany: Nie 7 07:31, 27 Paź 2013    Temat postu:

Zastanawiam sie kiedy oszolomy oskarza papieza Franciszka o pedofilie , czesto caluje dzieciaki i glaszcze je po glowkach, bierze na rece.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Nie 8 08:32, 27 Paź 2013    Temat postu:

Panie Marcinie, zna Pan powiedzenie: KAŻDY SADZI W/G SIEBIE, i takie spojrzenie na świat, mają ci zboczeńcy!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31378
Przeczytał: 4 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Wto 20 20:05, 05 Lis 2013    Temat postu:

Stanisław Michalkiewicz: Żydzi nie rezygnują z rabunku Polski


Jak mówiono? Broń mnie Boże od przyjaciół, bo od wrogów sam się obronię? I słusznie – czego dowód właśnie otrzymaliśmy w przeddzień wizyty prezydenta Komorowskiego w Izraelu. Oto Colette Avital, sekretarz Światowej Organizacji Restytucji Mienia, jednej z najważniejszych organizacji przemysłu holokaustu i Lilii Haber, przewodnicząca ziomkostwa polskich Żydów w Izraelu napisały list otwarty do prezydenta Bronisława Komorowskiego, domagając się uchwalenia specjalnego prawa, które stwarzałoby pozory legalności dla rabunku Rzeczpospolitej przez Żydów z diaspory i z Izraela. Diabli wiedzą, po co właściwie prezydent Komorowski jedzie do Izraela, bo znając słabość jego charakteru obawiam się, że albo pozwoli Żydom wykorzystać Polskę militarnie, albo pozwoli wykorzystać Polskę finansowo, albo i tak i tak. Inaczej mówiąc – że za obronę izraelskich, a szerzej – żydowskich interesów nie tylko na Bliskim, ale i Środkowym Wschodzie, będziemy musieli Żydom zapłacić. Obawiam się bowiem, że po prezydencie Komorowskim niczego dobrego Polska spodziewać się nie może, odkąd – Bóg jeden wie dlaczego – napisał w lipcu 2011 roku to haniebne zdanie, odczytane następnie z miedzianym czołem przez starego faryzeusza, Tadeusza Mazowieckiego, od czasów stalinowskich znanego z „postawy służebnej” – że naród polski musi przyzwyczaić się do myśli, że był również sprawcą – to znaczy sprawcą zbrodni II wojny światowej. Łamiąc w ten sposób prezydencką przysięgę stracił moralne prawo do sprawowania urzędu prezydenta, a sprawując tę funkcję nadal, firmuje tylko okupację kraju przez soldateskę, która wysunęła go do tej godności i na niej utrzymuje.

Wracając do żydowskich roszczeń, rzecz jest taka: na początku 2011 roku rząd Izraela do spółki z Agencja Żydowską utworzył zespół HEART pod dyrekcją Roberta Browna w celu odzyskania „mienia żydowskiego” w Europie Środkowej. Jak potwierdził były ambasador Izraela w Warszawie, dr Szewach Weiss, roszczenia żydowskie wobec Polski szacowane są na 60-65 mld dolarów. Izrael i – niestety również idąca na żydowskim pasku administracja prezydenta Obamy – z naszego punktu widzenia najgorsza od czasów prezydenta Roosevelta, który w Jałcie sprzedał nas Stalinowi – naciska na Polskę, by tubylcze władze stworzyły pozory legalności dla rabunku naszego kraju przez Żydów, wydając specjalną ustawę, na podstawie której żydowskie organizacje przemysłu holokaustu mogłyby rabować polskich podatników. W tym celu lansują kategorię „własności żydowskiej” jak gdyby własność była jedną z kategorii trybalistycznych.

Kategoria ta ufundowana jest na przekonaniu, że do mienia pozostałego po jakimś Żydzie mają bliżej nieokreślone prawa wszyscy inni Żydzi. Jest to oczywiście sprzeczne ze stanowiącymi jeden z trzech filarów cywilizacji łacińskiej zasadami prawa rzymskiego, a także z polskim porządkiem prawnym, według którego sukcesorem majątku bezspadkowego jest państwo, którego obywatelem był spadkodawca. Ponieważ Żydzi zamordowani przez Niemców podczas II wojny światowej byli obywatelami polskimi, a nie obywatelami Izraela, którego to państwa w ogóle jeszcze wtedy nie było, to w świetle polskiego porządku prawnego jest oczywiste, że żydowskie żądania są nie tylko całkowicie bezprawne, ale i bezczelne. I tak już Polska zrobiła głupstwo, ulegając amerykańskim oraz żydowskim szantażystom i uchwalając ustawę o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich, jako łapówkę za przyjęcie naszego kraju do NATO, więc miejmy nadzieję, że ani prezydent Komorowski, ani minister Sikorski, nawet narażając się na „ciche dni” ze swoimi żonami, tego głupstwa i łajdactwa nie powtórzą i pozorów legalności dla rabunku polskich podatników nie będą ani popierali ani promulgowali. W przeciwnym razie powinni zostać uznani za zdrajców ojczyzny, a w sprzyjających okolicznościach postawieni przed sądem i surowo ukarani. Przypominam, że w XVIII wieku Polska upadła na skutek tolerowania obcych agentów – jurgieltników. Jeśli zatem chcemy uchronić Ojczyznę od powtórzenia tego paroksyzmu, powinniśmy wyciągnąć stosowne wnioski z historii. Dlatego też wzywam wszystkich, niezależnie od politycznych sympatii, by ostrzegli posłów i senatorów na których głosowali, że jeśli którykolwiek z nich przyłoży rękę do stworzenia pozorów legalności dla tego rabunku Polski, to niech ani on, ani partia, do której się zapisał, już nigdy nie liczy na żaden głos poparcia. Warto chyba wydać 1,50 zł na znaczek pocztowy, żeby zapobiec wydarciu Polsce przez Żydów co najmniej 200 miliardów złotych, dzięki którym staliby się jerozolimską szlachtą naszego tubylczego narodu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sprawy POLAKÓW Strona Główna -> Media, prasa, TV, internet Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 13, 14, 15  Następny
Strona 7 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin