Forum Sprawy POLAKÓW Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

To był bój o cywilizację łacińską

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sprawy POLAKÓW Strona Główna -> Polityka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martin
Moderator



Dołączył: 24 Lip 2011
Posty: 3772
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: europa
Płeć: Pan

PostWysłany: Sob 16 16:02, 06 Sie 2011    Temat postu: To był bój o cywilizację łacińską

Jest to dosc długi artykuł , lecz warto znalesc chwile czasu i go przeczytać

Jak daleko w głąb Europy zaszłaby Armia Czerwona, gdyby nie powstrzymało jej Powstanie Warszawskie? Polacy zapłacili za to ogromną cenę w postaci zniszczenia przez Niemców warszawskiej Armii Krajowej i centralnego ośrodka niezależnej politycznej, patriotycznej działalności w Polsce
To był bój o cywilizację łacińską


Cytat:

Prof. Witold Kieżun



--------------------------------------------------------------------------------

Oddziaływanie Powstania Warszawskiego, jako idei zbrojnego samodzielnego procesu wyzwolenia w krajach Europy Środkowej, nie jest jedyną formą jego międzynarodowej rangi. W odpowiedzi na wybuch Powstania Stalin wstrzymał ofensywę Armii Czerwonej na linii Wisły. Powstanie zahamowało więc na przeszło pięć miesięcy dynamizm "parcia na Berlin". Trzeba też pamiętać, że decyzja o wybuchu Powstania została podjęta w sytuacji, w której nieznana była teherańska umowa Roosevelta ze Stalinem co do przekazania Polski w strefę wpływów sowieckich oraz wytyczenia wschodniej granicy Polski na linii Bugu.

25 lipca 1944 roku Armia Czerwona doszła do linii Wisły. Sytuację w okupowanej Warszawie stymulującą podjęcie decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego przez Delegaturę Rządu Polskiego w Londynie i Dowództwo Armii Krajowej określało kilka komponentów.
22 lipca rozpoczęła się ewakuacja administracji niemieckiej i pospieszna ucieczka rodzin cywilnych pracowników niemieckich, a także szeregu frontowych oddziałów. Miasto było pełne żołnierzy niemieckich jadących na zarekwirowanych chłopskich wozach zaprzęgniętych w konie, pojedynczych piechurów niemieckich i wycofujących się z frontu niedbale maszerujących oddziałów wojska. Była to widoczna zapowiedź klęski. Generał Heinz Guderian oceniał sytuację na froncie jako "wysoce niepomyślną", a na odcinku Grupy Armii Środek określił ją mianem "najgorszej katastrofy, jaką można sobie wyobrazić" (Wspomnienia żołnierza, Warszawa 1968, s. 287).
29 lipca radiostacja moskiewska w języku polskim nadała wezwanie do Warszawy: "Walczcie przeciwko Niemcom (...) Dla Warszawy, która nigdy się nie poddała i nigdy nie ustała w walce, godzina czynu wybiła". Sowiecka radiostacja w języku polskim "Kościuszko" podobnie nawoływała do powstania w Warszawie, wzywając lud warszawski do natychmiastowej walki w związku ze zbliżającą się Armią Czerwoną.
27 lipca pojawiło się niemieckie wezwanie-rozkaz do zgłoszenia się 100 tys. polskich mężczyzn w wieku od 16 do 60 lat do kopania fortyfikacji na wypadek obrony Warszawy. Była w tym niewątpliwie koncepcja zapobieżenia Powstaniu i deportacji tej grupy, w obrębie której znajdowała się warszawska podziemna Armia Krajowa. W przypadku niestawienia się uzasadnione były represje stosowane przez okupanta - aresztowanie mężczyzn w wymienionym przedziale wieku w celu ich deportacji do obozów koncentracyjnych lub mordowanie na miejscu. Niemcy zdawali sobie sprawę, że w Warszawie znajduje się centrum polskiego podziemia. Była ona znienawidzonym przez Niemców miastem, stąd też nie dziwi ujawniony po wojnie plan z 1942 roku zburzenia Warszawy po zwycięskiej wojnie i zbudowania małego niemieckiego miasta Warschau.
Wyraźnie kształtująca się wizja klęski niemieckiej, świadomość zbliżania się Armii Czerwonej wyzwalała tłumioną przez 5 lat nienawiść do okrutnych okupantów niemieckich, powszechną chęć zemsty i niedopuszczenia do bezkarnego wycofania się zbrodniarzy niemieckich z Warszawy. Ta zdecydowana postawa mogła być zarzewiem spontanicznych zbrojnych rozruchów.
Twierdzenie, że AK była zdyscyplinowaną armią i bez rozkazu nie rozpoczęłaby walki, nie ma tu nic do rzeczy. Chodzi tu bowiem o przypadkowe starcie np. przy transporcie broni czy przy próbie zatrzymania kogoś uzbrojonego przez patrol niemiecki. Ja np. już od maja 1944 roku, będąc zdekonspirowany przez gestapo, wychodziłem do miasta z pistoletem pod marynarką i granatem dymnym w kieszeni, zdecydowany nie dać się zaaresztować na ulicy. Powtarzam, atmosfera nienawiści i chęci wzięcia odwetu za okrucieństwa niemieckie, za zamordowanych członków rodziny i kolegów była tak silna, że do wybuchu spontanicznych starć mogło bardzo łatwo dojść i na podstawie mojego osobistego doświadczenia jestem pewien, że doszłoby, gdyby nie rozkaz Powstania. Dyskusja z osobami, które nie przeżyły osobiście tego okresu i nie brały udziału w paroletnim przygotowywaniu się do walki, przypomina rozmowę ze ślepym o kolorach.
Działająca od 5 lat siatka wojskowej konspiracji ukształtowała liczącą około 40 tys. żołnierzy warszawską Armię Krajową, dobrze wyszkoloną, choć niedostatecznie uzbrojoną.
Istniejąca podziemna komunistyczna Armia Ludowa, podporządkowana dyrektywom Moskwy, była gotowa w każdej chwili do rozpoczęcia walki zbrojnej.
Armia Krajowa była stale zaopatrywana przez samoloty zachodnich aliantów, bądź to lądujące na tajnych lotniskach ziemnych, bądź dokonujące zrzutów pojemników z bronią. W podobny sposób dokonywano przerzutów personalnych, przysyłając instruktorów wojskowych (cichociemnych), dowódców wojskowych i działaczy politycznych.

Decyzja o Powstaniu była racjonalna
Z analizy sytuacji Warszawy po 20 lipca 1944 roku wynika, że istniały racjonalne przesłanki do podjęcia decyzji o rozpoczęciu zorganizowanego przez Armię Krajową Powstania.
Z jednej strony istniała groźba ostrych represji za niestawienie się do prac fortyfikacyjnych. Z drugiej, wobec powszechnej świadomości zbliżania się końca władzy niemieckiej, istniała obawa spontanicznego rozpoczęcia walki w wyniku jakiegoś doraźnego incydentu. Realność tej sytuacji mogę potwierdzić osobistą pamięcią. W ostatnim okresie przed Powstaniem, w zajmowanym przeze mnie opuszczonym mieszkaniu na Żoliborzu na ul. Mickiewicza znajdował się skład broni Oddziału Specjalnego, m.in. dwa pistolety maszynowe, parę pistoletów ręcznych, kilkanaście granatów i amunicja. W sytuacji jakiejś spontanicznie rozpoczętej akcji na Żoliborzu niewątpliwie sam bym do niej przystąpił i zmobilizowałbym swoich kolegów do walki. Istniała też realna groźba, że na apel sowieckiego radia "Kościuszko" sygnał do powstania da nieliczna Armia Ludowa, co byłoby równoważne z walką rozpoczętą spontanicznie, mogącą doprowadzić do masowego wymordowania ludności Warszawy.
Jakie były szanse Powstania? Wobec daleko idącej dezorganizacji administracji i armii niemieckiej były szanse na opanowanie podstawowych punktów miasta, które umożliwiłyby nawet lądowanie polskiej brygady spadochronowej, części polskiego rządu z Londynu i uzyskanie bezpośredniej pomocy aliantów zachodnich w uzbrojeniu. Można było realnie spodziewać się, że Franklin D. Roosevelt i Winston Churchill natychmiast ogłoszą, że w Warszawie walczy aliancka armia polska, w stosunku do której obowiązuje, na zasadzie wzajemności, konwencja genewska, i wymuszą zgodę Józefa Stalina na lądowanie samolotów amerykańskich i brytyjskich na przyfrontowych lotniskach sowieckich dla regularnego, wystarczającego zaopatrzenia powstańców w broń. Fakt, że olbrzymia eskadra 104 samolotów amerykańskich uzyskała możność dokonania zrzutów i lądowania na lotniskach sowieckich 18 września 1944 roku, potwierdza trafność nadziei na pomoc już w pierwszych dniach Powstania. Zrzuty miały oczywiście charakter jedynie symboliczny.
Oświadczenie, że powstańcy to aliancka armia, a nie cywilni terroryści, nie uzasadniałoby odwetu w formie wymordowania 50 tys. ludności cywilnej na Woli, mordowania powstańców, którzy dostali się do niewoli w trakcie Powstania, i rannych powstańców w szpitalach Starówki. Taka deklaracja Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych powinna była nastąpić najpóźniej 3 lub 4 sierpnia, a nie dopiero pod koniec Powstania.
Niestety faktem jest, że niemiecka panika w dniach 22-25 lipca została jednak opanowana, słuszny więc wydaje się pogląd, że Powstanie powinno było wybuchnąć wcześniej, a fakt mobilizacji na kwaterach powstańczych od godziny 20.00 28 lipca i następnie, po spędzeniu w nich całej nocy, demobilizacyjny powrót do domów stanowiły istotne błędy operacyjne. Sprawa decyzji odwołania Powstania 28 lipca nie znajduje dotychczas szczegółowego historycznego wyjaśnienia. Dlaczego wydano rozkaz mobilizacji, dlaczego po nocnym oczekiwaniu na rozkaz rozpoczęcia akcji odwołano ją i kazano wracać do domów oraz pozostawić broń w kwaterze? Dalszym błędem była godzina W - 17.00. Elementarnym kanonem działalności dywersyjnej jest atak przez zaskoczenie w bardzo wczesnych godzinach rannych, gdy podstawowa obsada stanowisk wroga jeszcze śpi, a zespoły wartownicze są zmęczone nocną służbą. Zmobilizowani w nocy z 28 na 29 lipca na kwaterze liczyliśmy właśnie na rozkaz ataku o 4.00 lub 5.00. Potem w czasie Powstania akcję zdobycia plebanii, kościoła Św. Krzyża i Komendy Policji w dniu 23 sierpnia 1944 roku zaplanowaliśmy właśnie na godz. 4.00. Fakt istnienia tych błędów operacyjnych nie zmienia jednak tezy o niemożliwości uniknięcia Powstania w Warszawie.

Polska opuszczona przez aliantów
Trzeba pamiętać, że decyzja o wybuchu Powstania została podjęta w sytuacji, w której nieznana była teherańska umowa Roosevelta ze Stalinem oraz tajniki strategii Roosevelta opublikowanej w pamiętnikach amerykańskiego kardynała Francisa Spellmana. Roosevelt, zastrzegając sobie 25-letni okres tajności, ujawnił mu swoją koncepcję doprowadzenia w powojennej współpracy z ZSRS do likwidacji światowego kolonializmu. Ksiądz kardynał Francis Spellman, nazywany amerykańskim papieżem, cieszący się nadzwyczajnym autorytetem, zmarł w 1967 roku, a w 1970 roku minął termin utajnienia strategii Roosevelta.
Idea Roosevelta nawiązywała do tradycji antybrytyjskiej rewolucji amerykańskiej rozpoczętej w 1774 roku i XIX-wiecznej koncepcji Tocquevilla podziału świata na strefy wpływów: USA i Rosji. Prezydent USA uwierzył bowiem zapewnieniom Stalina, że po wojnie w ZSRS zapanuje tolerancyjny ustrój demokratyczny, czego rękojmią była decyzja Stalina z 1942 roku zapewnienia w czasie wojny swobody religijnej Cerkwi prawosławnej. Jego zdaniem należało doprowadzić do pełnej dekolonizacji, a więc likwidacji Imperium Brytyjskiego i kolonialnych terytoriów Francji, Hiszpanii, Portugalii, Holandii i Belgii w ramach powojennej współpracy dwóch postępowych potęg: USA i ZSRS.
Roosevelt, w bezpośrednim nocnym spotkaniu "twarzą w twarz" ze Stalinem w ambasadzie sowieckiej w Teheranie w 1943 roku, uzgodnił przekazanie Polski w strefę wpływów sowieckich oraz wytyczenie wschodniej granicy Polski na linii Bugu. Była to akceptacja umowy Hitler - Stalin (Ribbentrop - Mołotow) z roku 1939 zagarnięcia przez ZSRS wschodniej części Polski, a nie tzw. brytyjskiej linii Curzona, w ramach której Lwów i naftowy okręg borysławski miały pozostać na terytorium Polski. Zdradziecki, zbrodniczy w stosunku do najwierniejszego alianta, jakim była Polska, układ Roosevelt - Stalin z 1943 roku był więc akceptacją układu Hitler - Stalin (Ribbentrop - Mołotow) z 1939 roku. Te dwa układy były podstawą dramatu Polski w XX wieku. Dodajmy, że układ Roosevelt - Stalin, podobnie jak układ Hitler - Stalin, akceptował przekazanie Litwy, Łotwy i Estonii Związkowi Sowieckiemu.
Cynizm i elementarna nieuczciwość Roosevelta znalazły swój wyraz w umowie ze Stalinem o tajności tego układu ze względu na obawę nieuzyskania głosów amerykańskich Bałtów i Polaków w zbliżających się wyborach prezydenckich w USA, a także później w uroczystym oświadczeniu przedstawicielom Kongresu Polonii Amerykańskiej, że walczy o przedwojenną wschodnią granicę Polski. Szczytem nieuczciwości prezydenta Stanów Zjednoczonych było jego oświadczenie w Kongresie USA, że w Teheranie w ogóle nie poruszano sprawy wschodnich granic Polski. Ujawniony obecnie stenogram tajnej rozmowy twarzą w twarz Roosevelta ze Stalinem w ambasadzie sowieckiej w Teheranie w 1943 roku jest przerażającym dowodem zdrady Roosevelta w stosunku do Polski i wyjaśnieniem podstawy nieznanych władzom Polski podziemnej dalszych decyzji podporządkowania polskiej brygady spadochronowej dowództwu brytyjskiemu, co wykluczało możliwości użycia jej dla desantu w Polsce i braku stanowczej interwencji u Stalina na początku Powstania w sprawie udostępnienia lotnisk sowieckich dla alianckich samolotów dostarczających Powstaniu broń. Powstanie Warszawskie było aktem sprzeciwiającym się polityce Roosevelta powojennego antybrytyjskiego sojuszu z potężnym Związkiem Sowieckim. W sytuacji, w której podstawą zaopatrzenia wojennego dla ZSRS były stałe transporty broni z USA, możliwość oddziaływania na realizację np. postulatu udostępnienia lotnisk sowieckich dla samolotów niosących pomoc Powstaniu była oczywista.
Jedyny wspomniany już demonstracyjny lot 104 samolotów amerykańskich 18 września 1944 roku z lądowaniem na lotniskach sowieckich miał miejsce wówczas, gdy losy Powstania były już przesądzone, ale jest też dowodem na to, że przy twardej postawie Roosevelta i Churchilla loty na taką skalę mogły mieć miejsce już na początku Powstania.
W okupowanej Polsce naiwnie wierzono w przyjazną dla nas politykę Roosevelta. Dobrze pamiętam szeroko rozpowszechnioną w środowiskach AK informację o rzekomym przyrzeczeniu danym Władysławowi Sikorskiemu, a później Stanisławowi Mikołajczykowi w czasie ich wizyt w Stanach Zjednoczonych, że prezydent USA uzgodni ze Stalinem pozostanie Lwowa i naftowego okręgu borysławskiego przy Polsce.

Zarzewie narodowych powstań w Europie
Faktem jest, że Powstanie Warszawskie rozpoczęło ruch powstańczy w innych krajach okupowanej Europy: powstanie na Słowacji wybuchło 29 sierpnia 1944 roku, w Rumunii 23 sierpnia, w Bułgarii 8 września 1944, a w kwietniu 1945 roku w Pradze czeskiej. Również w Paryżu 15 sierpnia 1944 roku miała miejsce zbrojna akcja podziemia w sytuacji, w której było już pewne zdobycie tego miasta przez armię aliancką. Wszędzie była to eksplozja powszechnej nienawiści do okupanta, społeczna potrzeba wyładowania nagromadzonego uczucia upokorzenia i buntu przeciwko niemieckiemu "narodowi panów". W Polsce te animozje były w jeszcze większym stopniu nasilone, nie było bowiem żadnej polskiej rodziny, której bezpośrednio nie dotknęłoby niemieckie okrucieństwo. Stąd też, moim zdaniem, słuszna jest opinia, że Powstanie Warszawskie wybuchłoby spontanicznie, gdyby nie było zorganizowane przez dowództwo Armii Krajowej.
We współczesnej teorii organizacji modna jest koncepcja tzw. benchmarkingu, polegająca na świadomym wyszukiwaniu wzorców działania najsprawniejszych przedsiębiorstw i wdrażaniu ich we własnej firmie. Jest to próba zracjonalizowania i sformalizowania psychologicznego zjawiska naśladownictwa, naukowo udowodnionego czynnika kształtowania się potrzeb i postaw społecznych. Spontaniczny "benchmarking" występuje stale w historii rozwoju ludzkości, że wspomnę np. idee protestantyzmu czy Wielkiej Rewolucji Francuskiej w Europie. Prawidłowość ta sprawdziła się również w latach 90. XX wieku, gdy walka "Solidarności" i zwycięstwo demokracji w Polsce były zaczynem "aksamitnej rewolucji" w Czechosłowacji, rewolucji w Rumunii i zburzenia muru berlińskiego.

Europa powinna być wdzięczna Polsce
Oddziaływanie Powstania Warszawskiego, jako idei zbrojnego samodzielnego procesu wyzwolenia w krajach Europy Środkowej, nie jest jedyną formą jego międzynarodowej rangi. W odpowiedzi na wybuch Powstania Stalin wstrzymał ofensywę Armii Czerwonej na linii Wisły. Powstanie zahamowało więc na przeszło pięć miesięcy dynamizm "parcia na Berlin". Powstaje więc pytanie, jak daleko w głąb Europy zaszłaby Armia Czerwona, gdyby nie powstrzymało jej Powstanie Warszawskie. Polacy zapłacili za to ogromną cenę w postaci zniszczenia przez Niemców warszawskiej Armii Krajowej i centralnego ośrodka niezależnej politycznej, patriotycznej działalności w Polsce.
Wiadomo, że była uzgodniona przez dowództwo alianckie i sowieckie granica na linii Łaby. Można jednak mieć wątpliwości, czy w korzystnej sytuacji wolnego posuwania się ofensywy alianckiej na Zachodzie Armia Czerwona zaakceptowałaby tę umowę. Stalin po Teheranie znał już dobrze długoterminową przychylność Roosevelta, uzależnionego od niego wspólnotą kłamstwa teherańskiego i świadomością wspólnej decyzji przekazania Polski w strefę wpływów ZSRS. Można więc być pewnym, że Stalin nie wstrzymywałby ofensywy Armii Czerwonej na linii Łaby, która dawałyby szansę objęcia reżimem komunistycznym dużych obszarów Niemiec, nie tylko ich wschodniej części, co mogłoby doprowadzić do daleko idącego podporządkowaniu Europy reżimowi stalinowskiemu.
Czy więc Powstanie Warszawskie nie stało się kontynuacją tradycji obrony Europy łacińskiej przed najazdami bizantyjsko-azjatyckiej kultury? Przyjmując tę hipotezę, mielibyśmy historyczny ciąg: Legnica 1241 roku, Wiedeń 1683 roku, Warszawa 1920 i 1944 roku oraz moralne prawo do uczuć wdzięczności ze strony zachodniej Europy.
Ponadto uzasadniona jest chyba supozycja, że pamięć o Powstaniu oraz świadomość, iż Polacy w obronie swojej wolności są gotowi do spontanicznych bojowych zrywów, spowodowała, że Polska pod sowiecką dominacją zachowała wiejską prywatną własność, drobnotowarowy sektor prywatny, prasę, której warstwa informacyjna i publicystyczna nie byłaby możliwa do akceptacji w innych socjalistycznych krajach.
Jedynie Polska systematycznie demokratyzowała swoje struktury zarządzania i pierwsza wybiła się na niepodległość. Wstrzymanie pochodu Armii Czerwonej z Legnicy na Warszawę w 1956 roku, powstrzymanie się w Polsce od powtórki zbrojnej interwencji, podobnej do tej, jaka była przeprowadzona na Węgrzech, też było najprawdopodobniej związane ze świadomością heroizmu Polaków, ujawnionego w czasie Powstania 1944 roku. Podobna sytuacja powtórzyła się w okresie buntu "Solidarności". W tych obu krytycznych sytuacjach przywódcy ZSRS nie ośmielili się na działanie zbrojne.

Konkluzja
Decyzja o wybuchu Powstania Warszawskiego w świetle zbieżnych z nią czynników sytuacyjnych była racjonalną, choć ryzykowną próbą samodzielnego wywalczenia wolności. Po niemieckim rozkazie zgłoszenia się 100 tys. mężczyzn do rzekomego budowania fortyfikacji i w perspektywie niewykonania tego rozkazu powstała konieczność obrony przed masową likwidacją. Powstanie miało szanse powodzenia przy założeniu konsekwentnej, wynikającej z zasady aliansu wojskowego postawy Wielkiej Brytanii i USA.
Dowództwo AK i Delegatura Rządu w momencie rozpoczęcia Powstania pozbawione były podstawowej wiedzy o decyzji Roosevelta, akceptowanej przez Wielką Brytanię, pozbawienia Polski po wojnie ziem wschodnich, samodzielności politycznej i podporządkowania zbrodniczemu reżimowi stalinowskiemu, jako nagrody za osiągnięcia w walce z Niemcami.
Cyniczna i kłamliwa polityka Roosevelta w stosunku do Polski i naiwność w relacjach z ZSRS stała się podstawą 45-letniej eksploatacji Europy Środkowej przez reżim stalinowski i tyleż lat trwającej zimnej wojny, będącej źródłem olbrzymich strat materialnych i moralnych w skali całego świata.
Historia Powstania Warszawskiego jest światowej rangi etosem społecznej determinacji w walce o wartości najwyższego rzędu, będąc jednocześnie ilustracją aksjologicznego deficytu makropotęg Wschodu i Zachodu. Było to największe i najdłużej trwające powstanie przeciwko stanowi niewoli w historii ludzkości.
Powstanie Warszawskie uratowało Europę od podporządkowania Związkowi Sowieckiemu jej większej części w wyniku powstrzymania dynamizmu parcia Armii Czerwonej na Berlin. Opanowanie przez Związek Sowiecki większej części Europy poważnie utrudniłoby, a być może nawet uniemożliwiło proces demokratyzacji i wyzwolenia krajów Europy Środkowej spod władzy komunistycznego Związku Sowieckiego, jaki został zapoczątkowany dzięki ruchowi polskiej "Solidarności".


--------------------------------------------------------------------------------
Autor jest teoretykiem zarządzania, przedstawicielem Polskiej Szkoły Prakseologicznej, w czasie II wojny światowej był żołnierzem Armii Krajowej ps. "Krak", "Wypad", członkiem oddziału specjalnego "Harnaś" walczącego w Powstaniu Warszawskim, odznaczonym Krzyżem Virtuti Militari przez gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego.

Powrót do góry
Zobacz profil autora
sindbad
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 5515
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Nie mieszka w Polsce

PostWysłany: Sob 18 18:13, 06 Sie 2011    Temat postu:

tylko drogi martinie w tamtych czasach polską rządzili polacy i było to połączone z zrywem narodowościowym a teraz choćbyś się wydzierał w niebo głosy to i tak tylko niewielu zwróci na to uwagę ..żydostwo rozpanoszyło się i polskość w narodzie staje się wspomnieniem...to z czego kiedyś byliśmy dumni i sławni na całą europę dziś jest zapomniane przez młodych i wypaczane przez łże media jak to pan adsenior określa...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31312
Przeczytał: 9 tematów

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Sob 18 18:51, 06 Sie 2011    Temat postu:

Nie wiem, dla mnie to jest gdybanie. Może tak a może nie, potoczyły by się losy powojennej Europy. Nie należy zapominać, ze Rosja zniewoliła prawie pół Europy! Czy zaszli by dalej, za Łabę? Kto to wie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rotmistrz
Moderator



Dołączył: 04 Mar 2011
Posty: 536
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: z macierzy
Płeć: Pan

PostWysłany: Sob 19 19:22, 06 Sie 2011    Temat postu:

Tekst, choć długi, ale wart lektury.
Przeczytałem i zamiast mojego komentarza wklejam Państwu jakby tekst kontrastowy do podanego przez Pana Martina.


67 lat temu wybuchło powstanie warszawskie. Ktoś powie - skąd i dlaczego taki tytuł? Czyżby ktoś ośmielił się wychwalać rzeźników Dirlewangera czy Kamińskiego? Oczywiście, że nie. Są za to całe zastępy tych, począwszy od Prezydenta RP, poprzez partyjnych szefów, władze samorządowe, a skończywszy na rozmaitych historykach i publicystach, którzy rokrocznie dokonują apoteozy zbrodni na Polsce i Polakach jakim było to powstanie, stawiając nadto na piedestał tych, którzy do tej zbrodni doprowadzili i są za nią odpowiedzialni. Społeczeństwo polskie karmione jest jak zwykle dużą dawką kompletnie absurdalnych stwierdzeń, które zasadność tego katastrofalnego błędu polskiej polityki mają potwierdzać.

Podczas niedzielnych uroczystości oficjalnych w Warszawie można było usłyszeć m.in., że dzięki powstaniu mówimy po polsku, że udowodniliśmy nim światu, że patrioci gotowi są oddać życie za sprawę, że powstanie to praprzyczyna powstania Solidarności itd. Wcześniej, w tygodniu, słuchacz Radia Maryja, bez komentarza ze strony gospodarzy audycji, stwierdził, że dobrze się stało, że warszawiacy mogli zginąć z bronią w ręku, bo inaczej zostaliby spacyfikowani i wywiezieni przez Sowietów. Doprawdy ręce opadają… Nie sposób stwierdzić, w jaki sposób warszawska hekatomba wpłynęła na zdolność posługiwania się językiem polskim w, dajmy na to, Krakowie i Poznaniu, które zresztą także, razem z szeregiem innych polskich miast, nie zostały, choć nie wybuchły w nich powstania, spacyfikowane przez Sowietów a ludność ich nie została wywieziona. Oczywiście, pewną część mieszkańców tych miast poddano represjom stalinowskim, ale raz, trwały one przez lata, dwa, nie dotknęły ani całej ludności tych miast, ani nie zakończyły się śmiercią 200 tysięcy ludzi. Nadto, żeby oświecić słuchacza RM, cywilne ofiary broni w ręku nie miały, nie mieli jej też w dużym procencie, żołnierze. A co z dawaniem dowodów światu? Nic. Ani nie mieliśmy żadnego obowiązku, żeby dokonywać ofiary całopalnej na globalny pokaz, ani też świat od nas żadnej ofiary nie oczekiwał i w ogóle nic go to nie obchodziło.

Czym było więc w istocie powstanie warszawskie? Było zbrodnią dokonaną na narodzie polskim przez beznadziejnych polityków i wojskowych, wyznających destrukcyjną ideologię powstańczą wyrażającą się słowami "tryumf albo zgon", "wszystko albo nic". Było tej ideologii ostatecznym i najkrwawszym w historii wyrazem. Było też oddaniem Stolicy, Jej ludności, Jej wielosetletniego dorobku materialnego, na pastwę rozpasanych teutońskich zbrodniarzy.

Z punktu widzenia politycznego, było najczystszej wody szaleństwem, poddającym w wątpliwość zdolność Polski i Polaków do posiadania, i utrzymania własnego państwa. Jak dalece tkwiła w nas idea powstańcza, świadczy fakt, że powstanie warszawskie poparły różne siły polityczne, nie tylko klasyczni jej wyznawcy - piłsudczycy. Co więcej, wybitny przedstawiciel piłsudczyzny, ówczesny Naczelny Wódz, gen. K. Sosnkowski, był powstaniu zdecydowanie przeciwny. Powstańcza konspiracja w strukturach wojskowo-cywilnych rządu londyńskiego i na to znalazła sposób, przetrzymując właściwą depeszę NW.

Nie można wyobrazić sobie gorszej kalkulacji politycznej i wojskowej od tej, jaka kierowała sprawcami powstania. Powstanie miało być politycznym zwycięstwem nad Stalinem, co nie przeszkodziło autorom tej "myśli" oczekiwać od tegoż Stalina pomocy w pokonaniu Niemców! Nie jest dobrze, kiedy politycy decydujący o losach narodu traktują wrogów, naiwnie i lekkomyślnie, jak idiotów. Chyba dla makabrycznego "żartu" nie poinformowano też o powstaniu, tracących do nas gwałtownie cierpliwość już długo przed jego wybuchem, sojuszników. Powstanie warszawskie było ostatecznym ciosem dla polityki rządu londyńskiego, pozbawiło go ostatnich atutów w tragicznej konfrontacji ze Stalinem i w beznadziejnych próbach utrzymania dlań sympatii Anglosasów. Skutkiem, na gruncie londyńskim, była dymisja Mikołajczyka i powołanie ostatniego wojennego rządu na emigracji z Arciszewskim jako premierem. Rząd ten na początku miał rację i czysto już formalne uznanie mocarstw zachodnich. Wkrótce została mu tylko racja... To naturalnie imponuje zwolennikom i wyznawcom hasła "wszystko albo nic", ale nie niosło (i nie niesie) w ogóle, żadnej wartości pozytywnej dla narodu, który pozostał w Polsce, i którego o racje, legalistyczne mrzonki i wzniosłe hasła, nie pytano. Wojskowo, powstanie było zbrodnią dokonaną przez dowódców na własnych żołnierzach. Rzucono kwiat polskiej młodzieży w bój bez broni, którą słowami jednego z odpowiedzialnych za wybuch powstania, "zdobywa się na przeciwniku". I tacy ludzie otrzymywali później w Londynie, wbrew idei tego odznaczenia, Virtuti Militari...

W kręgach decyzyjnych, wśród koryfeuszy londyńskiej polityki polskiej zwyciężyła XIX-wieczna tradycja krwawej ofiary, zwielokrotniona w swym tragizmie poprzez warunki II wojny światowej - zdziczenie obyczajów wojennych i postęp technologiczny. Jedną z wielu przyczyn takiego stanu rzeczy była także porażająca słabość Ruchu Narodowego, któremu zabrakło politycznej dojrzałości i przywództwa po śmierci Dmowskiego. Wyznacznikami tej słabości były bierność i sojusz z piłsudczykami o podłożu rusofobicznym. Jakże inaczej było w 1914 r., kiedy to jedyny raz, dzięki Dmowskiemu i Narodowym Demokratom, uratowano Polskę od klęskowego powstania, do którego dążył Piłsudski. Szczęściem w tym nieszczęściu było, że naród sam, bez udziału przywódców, zrozumiał jak wielkie zło przyniosło powstanie. Nikomu nie udało się wywołać powstania w Polsce po 1944 r., choć wielu tego pragnęło. Stąd dzisiaj, zawiedzeni w swych nadziejach i wściekli na rozsądek Polaków, wyznawcy ideologii powstańczej wymyślają sobie różne ersatze, typu powstanie czerwcowe 1956, czy powstanie grudniowe 1970. Nigdy nie rozumiałem tych ludzi, ale obserwacja ich zachowań wskazuje na to, że już samo użycie terminu "powstanie" wywołuje u nich nienaturalne podniecenie i sztubacką satysfakcję...

Dzisiaj znów sączy się powstańczy jad (ot, taka sobie wiadomość z 31.07 - Kilkuset szczecinian śpiewało na jednych z placów w centrum miasta pieśni patriotyczne - legionowe i powstańcze). Wszystkie oficjalne media przemawiają jednym głosem, który stanowi konglomerat naiwnych stwierdzeń i bezwzględnie budowanego mitu. Apoteoza powstania stała się również wyznacznikiem prawicowości, na równi z uwielbieniem dla Piłsudskiego i nienawiścią do Rosji. Naturalnie, przoduje w tym Prawo i Sprawiedliwość. Kiedy minister Radosław Sikorski na blogu użył w stosunku do powstania warszawskiego słów "narodowa katastrofa", powstańczycy (taki neologizm) z PiS zawyli. Najpierw radni warszawscy, później sam rzecznik PiS, Adam Hofman. Radni stwierdzili, że "Podważanie sensu heroicznego zrywu Powstańców Warszawskich, atak na ich dowódców, przywołuje w pamięci praktyki władz komunistycznych, które nie powinny mieć miejsca w Wolnej i Niepodległej Rzeczypospolitej", zaś Hofman, że "mentalność ministra Sikorskiego jest mentalnością ministra z PZPR", i że "pasuje dokładnie do systemu, który nazywał się komunizm". Pomijając absurdalną treść merytoryczną tych wypowiedzi, należy zwrócić uwagę na dwa ich aspekty. Pierwszy – w postaci trwającego procesu sprowadzania prawicy w Polsce do towarzystwa niepoczytalnych romantyków. Drugi – na zakamuflowaną chęć wprowadzenia cenzury historycznej odnośnie powstania warszawskiego, na wzór niesławnej pamięci ustawy o ochronie czci marszałka Piłsudskiego sprzed wojny i celowe obrażanie krytyków powstania porównaniami do komunistów (mała uwaga – co do zasady, nie jest ważne KTO mówi, ale CO mówi – nie przekreślam z góry historyków z PZPR, tak jak i historyków piłsudczykowskich; to dopiero treść decyduje o ocenie) itp. Heroizmu walczących i ofiar nikt nie kwestionuje. Chodzi o to, żeby ten heroizm nie był tarczą dla politycznej głupoty i nieodpowiedzialności. Dla politykierów żywiących się cudzym nieszczęściem. Jak ulał pasuje do tej sytuacji anegdota o dyskusji między emigrantami w Paryżu, kiedy Mickiewicz zarzucił wojskowym, że nie broniono do końca Warszawy "choćby miały z niej pozostać tylko gruzy i zgliszcza". Odpowiedziano mu: "po to byś Pan, Panie Mickiewicz mógł siąść na zgliszczach i opiewać ruiny". Otóż, to! Dzisiejsza prawica polska odwołująca się do tradycji powstańczej, karmi się opiewaniem klęsk, ich rozpamiętywaniem żyje. Mieliśmy tego najjaskrawszy przykład w postaci "zbrodni smoleńskiej". Jej "program" to połączenie negacji z kultem katastrof narodowych. Brak programu pozytywnego, brak myśli o wychowaniu narodu w "kulcie" politycznego racjonalizmu i realizmu.

Taka prawica może pełnić rolę wyłącznie destrukcyjną. Jej politycznej wizji, obejmującej także narodowe dzieje, należy się zdecydowanie przeciwstawić. Stąd m.in. taki a nie inny wybór wiersza stanowiącego motto powyższego tekstu. Ten "pośmiertny" utwór poległego w powstaniu Tadeusza Gajcego poraża swoją agresywną wymową, jest wręcz obrazoburczy, uderza w "uświęcone" hasła polskiej tradycji, nie tylko przecież romantycznej, nadto, kpi z sił niebieskich, do których przywiązanie jest również dla wielu, wyznacznikiem polskiej tożsamości... A jednak - miast nerwowych tików i odruchowego łapania za nieistniejąca szabelkę, miast zakazów i świętego oburzenia, usiądźmy raczej do poważnej dyskusji nad naszą historią, żeby zminimalizować ryzyko błędów w przyszłości. Czy można, wbrew nadziei, uwierzyć że tak się stanie?

Adam Śmiech

Redaktor Narodowego Magazynu Internetowego
jednodniowka.pl [link widoczny dla zalogowanych]





Szczerze dziękując Panu Redaktorowi Adamowi Śmiechowi za udostępnienie powyższego tekstu, który powinien być jak najszerzej rozkolportowany jako stanowisko propolskie wobec historii i współczesności – tym cenniejsze, że sformułowane przez przedstawiciela młodego pokolenia polskiej myśli politycznej, należałoby jeszcze podkreślić, że:

1. Formułowane są obecnie i podawane szeroko naszej młodzieży katolickiej myśli zupełnie przeciwstawne wnioskom płynącym z "Apoteozy zbrodni". Przykładowo: portal wicipolskie.org przedrukował dziś tekst Adama Kowalika z portalu piotrskarga.pl, uchodzącego za portal polski i katolicki, zatytułowany "W rocznicę Powstania Warszawskiego". W tekście tym patrzymy na fotografię samotnej powstańczej mogiły z krzyżem w hełmie na tle morza ruin i czytamy:

"Oczywiście, można zarzucać oficerom podejmującym decyzję o powstaniu, że zrobili to w nieodpowiedniej chwili, o nieodpowiedniej porze, nawet na nieodpowiednim terenie. Można zbić argument o nieuniknioności wybuchu powstania, do którego mieli doprowadzić spragnieni walki szeregowi żołnierze Armii Krajowej, wskazując na karność tych ludzi, wykazaną choćby przed Akcją pod Arsenałem, kiedy Zośka zwinął gotowe do walki oddziały tylko dlatego, że nie dotarł rozkaz zezwalający na nią.

Można wskazywać na dobra kultury zniszczone bezpowrotnie w wyniku barbarzyństwa Niemców. Ale jaki to ma sens? Czy wróci komuś życie? Czy dzięki samokrytyce w cudowny sposób na półkach bibliotek i archiwów warszawskich pojawią się bezcenne rękopisy i dokumenty historyczne? Czy w miejsce bierutowskiej czy gomółkowskiej architektury wyrosną na nowo zabytkowe gmachy?

Oczywiście historycy, politolodzy niech rozdzielają włos na czworo, niech dochodzą prawdy, politycy niech uczą się na błędach przodków, ale całe społeczeństwo polskie niech robi co innego, niech kontynuuje budowę duchowego gmachu. Niech dba o dziedzictwo, które zostawili nam chłopcy i dziewczęta w biało-czerwonych opaskach na przedramieniu.

Są szczęśliwe narody, które mogą z dumą oprowadzać obcokrajowców i pokazywać liczne zabytki kultury i sztuki. Mogą chwalić się licznymi bibliotekami, pełnymi opasłych tomów. Niestety położenie geograficzne Polski i okoliczności dziejowe spowodowały, że Polak gdzie indziej lokował cały swój wysiłek.

Duma Polaków mieści się nie w materialnych dobrach, lecz w kształtowaniu kolejnych pokoleń na wiernych synów Kościoła i Ojczyzny, którzy w razie potrzeby nie zawahają się podjąć trudu w obronie ideałów."
Za: [link widoczny dla zalogowanych]

Trudno to nawet komentować, to chyba jakiś rodzaj nihilizmu egzystencjalnego, niewiary w to, że państwo, religia i materia są dla ludzi, a ludzie nie są zwierzętami do składania na ołtarzach ofiarnych.

2. Kto powyższe propaguje? Zarówno wicipolskie.org, jak i piotrskarga.pl zaliczyć chyba można do mediów sympatyzujących, czy reprezentujących opcję proamerykańską ("proatlantycką"). Podobnie jak m.in. Radio Maryja, Nasz Dziennik i rozmaite organy "smoleńskie", media tej opcji podtrzymują wizję historii, w której "polski Duch" (patriotyczny i katolicki, rzecz jasna) zwycięsko wznosi się nad oceanami spalonych ruin i stosami okrwawionych trupów, co ma być dla następnych pokoleń słusznym powodem do dumy ze złożonej dla Polski ofiary i ewentualnym wzorem do naśladowania.

3. Dlaczego się powyższe propaguje? – Bo Powstanie Warszawskie (i szereg innych), to walka z Rosją, naszym odwiecznym i podstępnym wrogiem, z którym nie można, nie da się i nie wolno w żadnym wypadku się dogadywać, chyba że Rosjanie zgodzą się zmienić swój kraj, naród, rząd, ordynację, preferencje wyznaniowe, system obrony, politykę zagraniczną i zrobią parę innych istotnych ustępstw oraz zadośćuczynień, a wówczas rozważymy możliwość porozumienia się z nimi. Na naszych warunkach.

4. Czym powyższe może skutkować? – Oprócz zwodzenia na manowce myśli politycznej (czy raczej nie-myślenia), zwolennicy "apoteozy zbrodni" wpychają kolejne pokolenia Polaków w psychologiczne objęcia Zachodu jako dobrego wujka, który zawsze pomoże polskiemu Czerwonemu Kapturkowi w zmaganiach ze strasznym rosyjskim Wilkiem. A to przecież nieprawda. Można śmiało się spodziewać, że Zachód zachce nas tylko po raz kolejny cynicznie wykorzystać do własnych strategicznych rozgrywek. Jednocześnie można przypuszczać, że żaden rząd rosyjski nie zechce wiązać jakichkolwiek politycznych nadziei z tą częścią narodu polskiego, która jest wprawdzie polska i katolicka, ale jednocześnie jest jakby naznaczona piętnem antyrosyjskości i dotknięta obsesją insurekcyjną. W tej sytuacji Rosja być może nie ma innego wyjścia, jak tylko zbierać, co się da do siebie (jak niegdyś Księstwo Moskiewskie zbierało ziemie ruskie) - na przykład Białoruś, pozostawiając Polskę na uwięzi UE, w objęciach Niemiec. Czyż można w ogóle marzyć o wspieraniu przez Rosję suwerennej Polski, jeśli państwem tym mieliby rządzić zwolennicy antyrosyjskich powstań i wypraw moskiewsko-kijowskich, opanowani na dodatek myślą o stworzeniu z państw leżących między Rosją i Niemcami jakiegoś nowego „sanitarnego kordonu”?

5. W tej sytuacji dojście do głosu opcji propolskiej, antyinsurekcyjnej, której przedstawicielem jest niewątpliwie red. Śmiech, to jedyna szansa na ocalenie suwerennej tożsamości małych i średnich państw słowiańskich, gdyż do tego niezbędna będzie, jak się wydaje, rosyjska akceptacja koncepcji współpracy słowiańskiej i praktyczna pomoc Rosji.

[link widoczny dla zalogowanych]

Podsumowując oba teksty przychodzi na myśl staropolskie przysłowie:
"Każdy kij ma dwa końce"
Pozdrawiam.


Ostatnio zmieniony przez rotmistrz dnia Sob 19 19:25, 06 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adsenior
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 31312
Przeczytał: 9 tematów

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Polska
Płeć: Pan

PostWysłany: Sob 19 19:33, 06 Sie 2011    Temat postu:

"Podsumowując oba teksty przychodzi na myśl staropolskie przysłowie:
"Każdy kij ma dwa końce"
Pozdrawiam."


Tak i niech ta wypowiedź, Pana Rotmistrza, będzie puentą!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sindbad
Administrator



Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 5515
Przeczytał: 3 tematy

Ostrzeżeń: 0/1
Skąd: Nie mieszka w Polsce

PostWysłany: Sob 23 23:20, 06 Sie 2011    Temat postu:

pan rotmistrz jest nad wiekową wiedzę a jegio linki trafiająw sedno
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Sprawy POLAKÓW Strona Główna -> Polityka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin